Jestem żałosna. Fakt. Wiele razy to słyszałam, czytałam, widziałam w ludzkich oczach. Tylko dlaczego tak późno to dostrzegłam ? Widocznie tak miało być. Zauważyłam też, że wiele ludzi nie rozumie tego co mówię. Czasami przecież nawet ja samej siebie nie rozumiem. Miałam jutro wyjść z domu. Nie zrobię tego. Wolę spać, jeść, pić, czytać i pisać. Mimowolna monotonia z własnej woli? Przecież to paradoks! Niemożliwe staje się możliwym. Odwykam od ludzi. Nawet w domu mówię tylko w razie potrzeby. Gdy pytają o to co widzieli milczę. Bo po co miałabym cokolwiek mówić, skoro to właśnie milczenie mówi samo za siebie? Jedyną rzeczą, która przeszkadza mi w przebywaniu w domu podczas lata jest upał, choć póki co pogoda jest wspaniała, deszczowa, pochmurna, typowo angielska. Zdecydowałam już. Gdy tylko wrócę pierwszym porannym pociągiem, zamknę drzwi z pokoju, zjem śniadanie, wypiję sok i znów zacznę czytać książkę. To jedyny świat, w którym się odnajduje. Może ewentualnie zaproszę Go na klatkę. Ale to już w ostateczności, gdy będę czuła się do tego stopnia samotną, że nawet dobra książka nie będzie w stanie mi pomóc. Pomoc... Chyba nawet nie potrzebuję tego "zjawiska" od żadnego człowieka. Znów zachowania autodestrukcyjne. Czekam. Być może On wróci dziś do domu, tak... do domu. Wszystko mnie boli. A ciało wciąż odmawia całkowitego posłuszeństwa. Niewyjaśnione omdlenia. Poranione nie tylko ciało, ale i psychika. Co się stało z moim językiem ? Nie potrafię już tak pięknie wyrażać się o otaczający mnie świecie, o ludziach, rzeczach... Wszystko mi zbrzydło, wszystko zwyjątkiem jedenj osoby. Jakie to przedziwne, tyle razy mnie ranił, tyle razy krzywdził, zapominał o mnie najprawdopodobniej, a Ja mimo wszystko wyrwałabym każdej kur*wie serce za niego. Na tym właśnie polega wpojenie, uzależnienie i oswojenie. W końcu zrozumiałeś. Jesteś odpowiedzialny, jesteś przy mnie, mimo, że skrzywdziłam.