Wypij mnie. Już przeparadowałam między zmarłymi w butach na stumilowych obcasach, nawet potrafię na takich chodzić. Wypij mnie, gdy zamiast latarni świecą oczy ślimaków i palce me trupie, ja dotykam palcami śmierci codziennie po przebudzeniu, gdy ścieram z oczu swój sen. Ja dotykam śmierci gdy wbijam noże spojrzeń w linie papilarne chodników, a potem wycinam linię życia myśli, bo od tych myśli czoło przecinają mi głębokie bruzdy (owszem lubię marszczone czoła, ale tylko u panów), kąciki ust mam wtedy jak drogowskazy do piekła dla szarych przechodniów gdy idę, gdy uwaga, płynę przez centrum cała z marmuru, cała z marmuru przeglądam się w wystawach. Czasami tylko, jakaś głupota zaplączę się w pajęczyny komórek, myślę wtedy o rzucaniu palenia, o rozmowie z rodzicami, powiedziałabym im wtedy: mamo, tato, prócz tego, że całe swoje pieniądze wydaję na papierosy, czasami chciałabym umrzeć, z tej całej miłości do świata. Tak to trywialne, to puste, ale jest prawie 23 i wtedy myślę o takich rzeczach. Dlatego wcześnie kładę się spać, żeby rano ścierać palcami śmierć po przebudzeniu i znów oddychać normalnie, rzeczywistością przez mgłę zakrywając pudrem pieczątki zmęczenia pod oczami.
*A na zdjęciu nie rozdeptana żelka, ani też rozciągnięta twarz Lorda Vadera ale stopa Mró. z wczorajszym tatuażem. Więcej informacji u właścicielki owej stopy i owego tatuażu, bądź też właścicielki photobloga, drogą okrężno-telefoniczną.