Nie wiem co zrobiłam ze sobą, swoim życiem, zdrowiem. Z każdym dniem nienawiść do ciała jest coraz większa, ale co z tego skoro nie chudnę...
Jem okropnie.
Niezdrowo, dużo.
Jeszcze nigdy nie byłam w takim stanie.
Nawet kiedy jadłam jedno jabłko i bułkę kilka dni pod rząd. Bardzo szybko się męczę, serce wali jak oszalałe, głowa często boli, słabnę, mam zadyszkę.
Jutro czekają mnie badania krwi.
Nigdy przecież nie przejmowałam się zdrowiem, nie obchodziło mnie to czy przez odchudzanie stanie mi się coś złego. Liczyła i chyba nadal liczy się chudość.
Czuję żal do samej siebie, że doprowadziłam się do takiego wyglądu. Jest tragicznie i widzę to.
Zaakceptuję brzuch, nawet ręce, ale nogi są krótkie i koszmarnie grube. Nienawidzę ich!
Dzisiaj oglądając telewizję, przeskakując po programach usłyszałam słowa wypowiedziane przez mężczyznę: "Nie wiem jak komuś mogą podobać się grube kobiety".
Czy to miało być przesłanie?
To dziwne, że akurat natrafiłam na moment, gdy były wypowiadane te słowa...
Od dzisiaj zaczynęłam ponownie.
Zjadłem niewiele. Jutro do 11 nic nie mogę jeść, a potem badania.
Do maja muszę zobaczyć na wadze maksymalnie 46kg...