Ach, jak przyjemnie mija koniec tego roku. Siostra nadal z nami jest i przez cały czas czuć rodzinną atmosferę. Przy okazji także siostra nam gotuje, więc my tylko sobie żyjemy szczęśliwie, nie musząc myśleć o niczym i nie musząc nic robić. Szkoda, że po Nowym Roku siostra wróci do Puław, a my wrócimy do swojego normalnego życia. Młodsza siostra będzie musiała zająć się naprawą swojego samochodu, który przestał odpalać, bo póki co, od początku listopada, pracowała bardzo mało. Najpierw jej samochód miał zbitą szybę tylną, a później, po wymianie szyby, zepsuł się kompletnie i nie chce odpalić. Będzie musiał wyjechać od nas na lawecie do jakiegoś serwisu.
Kilka dni temu byliśmy z siostrami w kinie, pierwszy raz razem od dwudziestu dwóch lat. Ostatni film, na jakim razem byliśmy to świetny "The Others". Teraz wybraliśmy się na najnowszą, japońską "Godzillę Minus One", wychwalaną w Internecie pod niebiosa. Film faktycznie jest dobry i ładnie skupiony na ludzkim wątku, a także efektowny, ale my aż tak zachwyceni nie byliśmy. Po prostu dobry kawałek nietypowego, bo japońskiego kina.
Wczoraj pojechałem skuterem do pracy, w której niewiele się działo, więc szybko wróćiłem do domu, natomiast dzisiaj przejechałem się swoim motocyklem. Szkoda, że jest on prawdopodobnie w jakiś sposób wadliwy, bo podczas jazdy silnik trzęsie się tak mocno, że na ramę przenoszą się silne wibracje, od których aż czuć mrowienie w całym ciele. Póki jedzie się powoli to tego nie czuć, ale podczas przyspieszania jest dosyć okropnie. Ja póki co jeżdżę powoli i najchetniej po leśnych drogach, bo jazda po szosie nadal mnie stresuje i nadal nie ufam swoim umiejętnościom, których w sumie jeszcze nawet nie mam. Jazda skuterem jest jednak niesamowicie prosta w porównaniu do jazdy motocyklem. W każdym razie dzisiaj szło mi już lepiej i czas mijał przyjemnie, choć wszystko wibrowało niesamowicie.