i za mną tydzień relaksu w domu, co ewidentnie jest winą pogody. ale od dzisiejszego dnia, weekend zapowiada się znowu intensywnie. czekamy na przyjazd dzieciaków i znowu ręcę pełne roboty ; ) zastanawiam się w jakim stopniu w tym roku moje ściany zostaną pobrudzone przez Łukasza, może w końcu zmobilizuję się do malowania.
edit: dzień z dzieciakami wynagrodził mi cały tydzień, chyba coraz bardziej przekonuje się do małych dzieci. Chciałam pogratulować Oli, że ma tak cudowną chrześniaczkę, przy czym ja mojego malucha pewnie nie zobacze już w te wakacje, chociaż kto wie. ściany na szczęścia całe, nic malować nie trzeba, chociaż nie wiem czy bym mogla to wykonać, w końcu za 1,5 miesiąca przeprowadzka, jeszcze nei wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, szukamy mieszkania cały czas.