Co się ze mną dzieje?
Na wadze nadal 59 kilo, a 27 stycznia się zbliża.
Czuję się jak kupa tłuszczu.
A najgorsze jest to, że nie mogę przestać.
Dlaczego? Co się takiego stało?
Nie pytajcie o dzisiejszy bilans.
Jest tak żałosny, że nie warto go pisać.
A ta dawna sheisperfect?
Uciekła, skryła się. Jest w tym cholernie dobra.
Czy warto jej szukać? Czy może wejść w nowe tory?
Może zacząc od początku? Może spróbować inaczej?
Mam takie wrażenie, że to przez to, że już tutaj nie piszę.
Ale czy to może być prawdą, że blog daje taką siłę?
Zaczynam. Z wagą 59 (albo więcej).
800 kcal.
Ćwiczenia. Basen. Lodowisko. Rowerek.
Na nowo musze nauczyć mamę kupowania activii, frutiny, owoców, otrąb.
Na nowo muszę nauczyć się tak mało jeść i ćwiczyć.
Na początek skurczyć żołądek.
Jutro oczyścić organizm.
Ile pociągnę? Tyle, żeby było 56 kilo.
Przepraszam.
I UDA MI SIĘ CHOLERA!
UDA MI SIĘ! UDA SIĘ! MUSI!