Fenomen mojej psychiki.
Nie była chuda. Nawet szczupła nie była.
Nosiła rozmiar 40.
Jednak jej ciało podoba mi się miliard razy bardziej niż ciała Kate Moss i Anji Rubik razem wzięte.
Według mnie była ideałem.
Ja? Rozmiar 36, w porywach 38. Szczuplejsza- muszę przyznać.
A jednak widzę w sobie multum wad i niedoskonałości.
Ona pewnie też je widziała, choć pewność siebie, jaką wyraża każdym zdjęciem, mówi zupełnie coś innego.
Chyba urodziłam się w złych czasach.
Zdrowieję. Powoli, ale może do sylwestra jakoś dam radę ogarnąć.
Chudnę. Wreszcie!
Wiem, ze to głupie, ale spadające liczby na mojej wadze są dla mnie wyznacznikiem dobrego nastroju.
Nie poszłam dziś na urodziny koleżanki.
Oficjalna wersja: jestem chora i źle się czuję.
Prawdziwa wersja: pizza, lody i inne pyszności, które dla mnie oznaczają conajmniej 60 kilo.
Mam mentlik w głowie. Raz mam ochotę skopać sobie tyłek za to jak traktuję siostre, a raz mam ochotę skopać tyłek jej i moim rodzicom za to, że wzbudzają we mnie to poczucie winy i zwracaja uwagę tylko na jej krzywdę.
Nie mogę się doczekać aż się od niej odseparuję. Wtedy dopiero zaczniemy ze sobą normalnie żyć.
Bilans:
Śniadanie: grysik z jabłkiem i cynamonem (229)
II Śniadanie: pomarańcza (40), ciasteczko (30)
Obiad: troszkę barszczu z pasztecikami grzybowymi (350)
Powieczorek: kanapka z kurczakiem (100), ciasteczko (30)
Kolacja: mały kabanos + 2 chrupkie (190)
razem: 969/1000