Od razu na początku dziękuję grubaska18.
Za bliskośc, za zrozumienie, za dotarcie do mnie.
Dobrze jest wiedzieć, że nie tylko ja mam takie problemy.:*
Dziś jest lepiej. Chwilowo, ale zawsze to jakiś mały sukces.
Dlaczego?
Wstałam o 8.00, wszyscy jeszcze spali.
Usiadłam w ciszy, zapomniałam na chwilę o problemach.
Porozciągałam chwilę ciało.
Zaparzyłam herbatę w ślicznym kubku, wziełam do kuchni GLAMOUR i rozkoszowałam się promieniami słonecznymi.
Z niczym się nie spieszyłam, nie goniłam.
O 10.00 zrobiłam sobie śniadanie.
Nie w biegu, nie na szybko. Smakowałam każdy kęs.
Zamknęłam oczy i oddałam się zmysłom.
Cudowny poranek. Taki inny. Zupełnie nie przypominał tych normalnych, zabieganych, ciemnych i stresujących.
Muszę wygrać walkę z samą sobą.
Muszę zobaczyć właściwą drogę.
Muszę zrozumieć wiele rzeczy, choć jestem jeszcze na to za smarkata.
Głos na chwilę ucichł. Rozkoszna cisza w mojej głowie.
Bilans:
Śniadanie: herbata (10), kasza manna z jabłkami zapiekanymi z miodem i cynamonem (217)
II Śniadanie: jabłko (50), plasterek kiełbasy (20)
Obiad: ryba w ziołach gotowana na parze (104), marchewka gotowana, sałatka (40)
Podwieczorek: 2 jabłka (100)
Kolacja: serek wiejski z kakao (246)
razem: 787/1200
Proszę nie czepiajcie się, że za mało.
Jutro moja babcia ma imprezkę urodzinową.
Zgodnie z tym, co napisałam na początku listopada, jeśli nie przytyję, nie zawalę itd. to jutro będę mogła zjeść na tym przyjęciu, co będę chciała.
Rano się jeszcze zważę i chcę mieć pewność, że nie przytyłam.
Poza tym przyda się dzień diety przed takimi pysznościami.