photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 LUTEGO 2013

Dawno nie pisałam... Wiem...

Nie umiałam, nie chciałam...

Zaczęłam się bać ujawniac tego co czuję, przestałam ufać ludziom. Zrobiłam podsumowanie życia i stwierdziłam, że prawie nikt mi nie został. Moi przyjaciele poznikali, zostali nieliczni. 

A gdzie te czasy, kiedy w każdej chwili miałam z kim gadać? Kiecy padała mi bateria od telefonu, bo tyle smsów nakurwiałam?

Brakuje mi tego, brakuje m iczasów kiedy mogłam wyjść z moimi znajomymi, którzy nie piją i nie palą i pogadać o pierdołach. Nie matrwić się o nic... A teraz ciągłe stresy, bo praca, bo dom, bo coś zrobię źle i żona mnie zostawi...

Ostatnio moje lęki się nasiliły... Wiem, że jesteśmy zaręczone i jest cudownie, ale nadal się boję, że przyjdzie ktoś dla kogo straci głowę, ktoś nagle stanie się ważniejszy. 

Żona powiedziała mi dzisiaj bardzo ważne słowa na temat mojej mamy. Dogadują się i niezmiernie się cieszę, większego szczęścia nie ma :) Ale co z tego skoro i tak się boję, że po którymś spotkaniu ze znajomymi stwierdzi, że nie ma już siły? Że ją ograniczam, że jestem inna, że to nie to? 

Od pewnego czasu mam depresję... Święta w domu były zajebiste, rodzice zrobili nam super prezenty, Ola została przyjęta do rodziny. Wszystko było piękne... Wróciłyśmy do domu w 1 dzień świąt. Moi rodzice nas odwieźli. Następnego dnia była do nas zaproszona rodzina Oli. Rodzice, dziadkowie, ciocia z wujkiem i bratem. Ale rano dostałyśmy telefon, że babcia jest w szpitalu. Od tej pory było coraz gorzej. Ledwno przeżyłyśmy jej śmierć dowiedziałam się, że z moim dziadkiem jest tak źle, że sotały mu dni... Ja pod wpływem pokoju emocji popełniłam kilka błędów za które teraz ciężko odpokutuję... 

No ale nie cofnie sie czasu. Pojechałyśmy do domu na weekend. Potrzebowałam tego, ale strasznie krótko... mało... Nie potrafiłam wyjść ze szpitala wiedząc, że widzę go ostatni raz... Że już nigdy nie pójdę z nim na zakupy, że już nigdy nie pogadam, nie pokłócę się... Już nigdy nie zrobi mi masażu plecków... A tylko on umie tak dobrze mi wymasować plecy :) NIGDY... to słowo ostatnio spedza mi sen z powiek. Chociaż nie sen, bo śpię ponad normę... 12 godzin? Luz... Za to stan w jakim ostatnio jestem... Niebyt? Inny wymiar? Nie wiem... Nie potrafię jeść, rozmawiać, pracować, robić czegoś konstruktywnego... Nie umiem też uciec w picie, palenie, cokolwiek. Nic mi nie pomaga... Nawet nauka gry na gitarze, jakoś nie możemy się do tego zabrać... Łapię zwiechy, zamyślam się, odpływam... Brakuje mi przyjaciół, którzy po prostu przyjadą jak do nich zadzwonię. Przytulą mnie i dadzą sie wypłakać. Oczywiście mam Olę, ale nawet ona potrzebuje innych przyjaciół, którym wygada się i wypłacze w rękaw. Ja takich nie mam... Rozmowa przez telefon to co innego. Chciałabym, żeby ktoś był obok, tak po prostu...

 

 

 

Komentarze

adamuszibi26 I taki jeden ze Śląska też o Tobie pamięta...i tęskni, bo trochę go zaniedbujesz :(
15/02/2013 23:55:31
~gandzia jestem tu, pamiętaj o tym jak znowu odechce Ci się żyć !!!! Mój duszek jest przy Tb ;)
03/02/2013 23:34:34
matio14 Powiem Ci tak, kochana, że jeśli chodzi o te 12h snu to troszkę za duzo. Potem człowiek budzi się z bólem głowy, zmęczony i taki jakiś osowiały. Co do tego stanu depresyjnego. W sumie to Ci się nie dziwię. Ilekroć już zaczyna się układać coś mu się zawalić, niczym lekki powiew wiatru strząsający sukcesywnie układany domek z kart. Obie potrzebujecie przestrzeni. Mieszkacie razem, owszem, ale jest pewna różnica - Ola ma tam przyjaciół, a Ty wszystkich najważniejszych masz tutaj w Kielcach. Ciężko to ze sobą pogodzić. Czasami potrzeba nam oderwania, zanurzenia się w zupełnie innym świecie, powrocie do czegoś, co może napełnić nas jakąś chęcią do życia. Powinnaś tutaj wrócić, sama. Przepraszam Cię Olu, bo zapewne i tak przeczytasz mój komentarz. Monika powinna tutaj wrócić na kilka dni, odpocząć, oderwać się na moment od Łodzi, od problemów. Chociaż pozostaje sprawa dziadka... [wzdycha cieżko]. Modlę się za niego od dwóch-trzech miesięcy prosząc każdego wieczoru o jeszcze jeden dzień, jeszcze jeden tydzień. Ale obie wiemy, że Jego czas już dobiega końca. Po co ma się męczyć? Walczył i to najważniejsze. Pamiętaj - zawsze możesz do mnie napisać, zadzwonić, albo po prostu dać znać to ja zadzwonię do Ciebie. Przeznacz - jeśli nie macie jeszcze - 20 zł na słuchawki z mikrofonem do skypa i chociaż jeden wieczór w tygodniu będziemy poswiecać na godzinną chociażby rozmowę. Obu nam jest to potrzebne.
Nie łam się skarbie. Będzie dobrze. Powtarzaj to sobie.
03/02/2013 23:24:37