nie oczekuj dziś ode mnie, że nagle będę inna.
źle żyłam. czuję się jak zgorzkniała, zmęczona życiem staruszka, która przed sobą nie ma nic innego niż tylko czekanie na nieuniknioną śmierć. źle poukładałam swoje życie. szkoda, że dopiero po takim długim czasie dostrzega się takie rzeczy, zaczyna się widzieć dobre strony czegoś, na co nigdy nie miało się czasu. na zbyt wiele rzeczy czekałam i to za długo, a one nigdy nie nadeszły. zbyt wiele rzeczy omijałam szerokim łukiem. zamiast żyć chwilą, poszukiwałam w zakłamanym świecie prawdy, która nie istnieje. szukałam wartości, które ani trochę się nie liczą. mam dwadzieścia lat. mogę popełniać te pieprzone błędy. jak nie teraz to kiedy? nie chcę za parę lat, siedząc w jakiejś klicie, ze złotą obrączką na ręce jak na smyczy, żałować swojego życia i tego, że nigdy z niego nie skorzystałam tak, jak mogłam. mam czas na te cholerne błędy, mogę je popełniać, mogę żyć niezgodnie z całą resztą świata i potrzebuję tego. potrzebuję pieprzonej wolności, moich własnych, złych błędów i szczęśliwych happyendów. potrzebuję ŻYĆ.
ten pierdolony świat, w którym nie ma czasu na to, by porządnie i dogłębnie porozmawiać, poznać drugiego człowieka, a warkot samochodów zagłusza najważniejsze przesłania. kiedy ktoś Cię słucha, wcale Cię nie słuchając. kurwa, ludzie przestali nie tylko czytać ze zrozumieniem, ale nawet już słuchać nie potrafią. nie potrafimy otwierać serc na drugiego człowieka, nie potrafimy wyciągnąć z jego wypowiedzi esensji, tego co tak naprawdę chce nam powiedzieć, wykrzyczeć od wielu miesięcy. pierdolone pokolenie neo kidów, dla którego wszystko jest nieokreślone. nieokreślone wczoraj, dziś, za godzinę, jutro. nic na porządnie, wszystko na odwal, byle by się nazywało.a potem się dziwić, że coraz mniej małżeństw, dzieci, niże demograficzne. skoro ludzie nie potrafią, kurwa! nie potrafią ze sobą być.
+ fot: coś tam , bla bla.
jak na razie w indeksie trzy czwórki. a w życiu i głowie nieoceniony burdel...