wszystkim przechodzę.
kiedy mi przejdzie?
zastanawiam się, czy kiedykolwiek coś w moim życiu będzie normalnie? zaczynam mieć coraz bardziej przemożne wrażenie, że odpowiedź na to i inne tej natury pytania brzmi: nie. moje życie to pasmo bolesnych porażek, bo za każdym razem kiedy myślę i zdaje mi się, że już coś mi się udało, że coś poukładałam, że coś jest tak jak zawsze chciałam, nagle okazuje się, że to tylko przemiłe wrażenie przed hiperszybkim upadkiem w dół. może po prostu się nie nadaję? może za wiele chcę? może tak musi być. może takie jest moje przeznaczenie, żadne. smutne i puste.
czy tylko mi się tak zajebiście nie układa? czy kolejny raz wybrałam jakąś pierdoloną matnię zamiast baśni z happyendem? co ze mną jest nie tak... jednak jestem beznadziejnie beznadziejna, i tyle. pierdolony punkcik na długiej liście zaliczonych życzeń. end of story.