dwie rzeczy, które trudno powiedzieć: 'cześć' po raz pierwszy i 'do widzenia' po raz ostatni.
wiesz jak to jest w jednej sekundzie poczuć się nikim? nikim w oczach kogoś, kto jest całym światem? kiedy wstajesz z łóżka i zaczynasz nowy dzień, zapierdalasz, starasz się dla tego kogoś? kiedy dniami i nocami starsz się z całych sił być lepszym człowiekiem. być najlepszym dla kogoś, kto jest dla Ciebie taki ważny. a ten ktoś w jednej sekundzie, paroma podłymi słowami wgniata Cię w ziemię, na poziom swoich pięt. i nagle, jak za dotknięciem jakiejś wstrętnej różdżki przestajesz mieć znaczenie, jakbyś zniknął z powierzchni ziemii, jakby ktoś odebrał Ci człowieczeństwo. nagle nienawidzisz samego siebie, chcesz umrzeć. nagle dociera do Ciebie, że nie jesteś potrzebny i że może tak naprawdę świat byłby lepszy bez Ciebie. to taka chwila, w której czujesz się jak zdeptany robak bez żadnej wartości. jakbyś nie był wart złamanego grosza. kiedy łzy cisną się same do oczu bo wiesz, że mimo swoich starań niestety nie jesteś wystarczająco dobry, by ktoś drugi Cię szanował niezależnie od wszystkiego. to takie pieprzone dążenie do ideału, praca syzyfa. bo nieważne jak się starasz i tak przychodzi jedna pierdolona chwila, w której podłym słowem druga osoba zniszczy wszystko i znowu uświadomi Cię, że jesteś nikim. że jesteś o poziom niżej. że nie dorastasz jej do pięt.
czujesz się taki malutki, niczyj. nijaki. jakbyś nie był człowiekiem. czujesz się upodlony i upokorzony. tym bardziej kiedy ktoś mówi: 'mówię co widzę'... tymbardziej kiedy Ty jak zamknięty w klatce patrzysz na jego wolność, że może wszystko. zaczynasz się dusić i rodzi się w Tobie bunt. ale co z tego skoro przy pierwszej lepszej okazji znów dowiesz się, że nie jesteś nic wart. że jesteś zły, za zły i zbyt mało dobry dla tego kogoś...
+ fot: wrześniowy poranek.