Wakacje z orkiestrą dętą nie należą do spokojnych... W ogóle orkiestry dętą kojarzone byly raczej z głośną "rozwaloną" muzyką.... czyli takie coś niestabilne... taki po prostu rozpieprz
Ale teraz to trochę się uspokoiło i teraz kojarzone są z takimi patadami...
U nas jest raczej bałagan niż ład i to nie tylko w graniu... bo przede wszystkim w zachowaniu...
Ale co tu dużo gadać, jak ktoś nie może zasnąć, bo libacje za ścianą się odbywają, to tak wlaśnie pisze na photoblogu, że mu się wycieczka nie podobała...
Były kąpiele morskie, bylo opalanie... więc było fajnie... no oprócz tego co u góry napisałem i paru drobnostek, które wynikły z nietraktowania regulaminu poważnie i bez konsekwencji... No co, żeby nie było, że się czepiam... punkt bodajże 22 mówił o ciszy nocnej trwającej od 22.00 do 6.00... nikt nie przestrzegał tego bo zamiast jednej imprezy bylo ich 3... dzień w dzień... Nie to żebym miał coś przeciwko nich, ale to chyba było złamanie zasad, które opiekunowie sami zatwierdzili...
Ostatniego dnia leciała muzyka na cały regulator, nikt nie tańczył, nikomu nie chciało się wylączyć... ach...
Najleprze było to jak Organiściak próbuje ogarnąć orkiestrę poprzez to, że nakazuje zawsze mieć czapki, kiedy to czapek nikt wszystkim nie kupił... Na to Organiściak, żeby pożyczyć... Na Kamilę (moją siostrę) nakrzyczał, bo nie miała czapki, jakby to był największy z grzechów, podczas gdy Kotas też nie wziął. Mógłby popracować nad zachowaniem orkiestry, ale nie od czapek zaczynając, tylko od tego żeby orkiestra zaczęła go słuchać...
Nie będę dalej pisał, bo bym niechcąco obraził kilka osób pewnie....
Trzymam się takiej wersji: " Bylo fajnie, ale... a tam... bez 'ale' "
Tylko obserwowani przez użytkownika sergioforever
mogą komentować na tym fotoblogu.