Tak, Kochani. Nadszedł czas ostatniej części. Miłego czytania, jesteście najwspanialsi, nieważne co by się działo ! :*
Black eyes, część 38, zakończenie.
Wewnętrzny potwór, wściekły i niecierpliwy rozdzierał moją duszę. Było mi obojętne czy spotkam strażników, czy ojciec się dowie. Jedyne czego chciałem to Haeven. Całej i zdrowej, uśmiechniętej i pięknej.
Po kilku minutach biegu dotarłem do celu.
- Siedemdziesiąt cztery- powiedziałem ze spokojem.
- Mamy zakaz wprowadzania pana do lochu- strażnik chyba sobie kpił.
- Natychmiast chcę się tam dostać- wrzasnąłem.
- Proszę przyjść z ojcem lub przynieść jego pozwolenie- był nieugięty.
Ryknąłem i złapałem go za czarny garnitur. Uniosłem jego nędzne ciało, odchyliłem i mocno rzuciłem nim o ścianę. Kaszlnął i popatrzył zdumiony.
- Nie zawsze będę dobry, radzę sobie to zapamiętać- wycedziłem przez zęby i złapałem za pęk kluczy wiszący przy jego spodniach. Otworzyłem bramę i pobiegłem wzdłuż korytarza.
Kilku strażników próbowało mnie zatrzymać, jednak widząc co zrobiłem z kilku poprzednimi kolegami bardzo szybko odpuścili. W końcu dotarłem pod wyznaczoną celę.
Wielka gula urosła w moim gardle kiedy zobaczyłem co kryje się za kratami.
- Haeven- krzyk przerodził się w rozpaczliwy szept. Nawet nie wiedziałem czy jeszcze żyje.
Drżącymi rękami otworzyłem kratę i wbiegłem do środka.
- Haeven- lekko klepałem ją po bladym policzku. Patrzyła na mnie spod opadniętych powiek. Zmizerniała, każdy jej ruch był spowolniony i niezgrabny. Grymas na jej twarzy wskazywał na ból.
- Zabierz mnie stąd- wydusiła. Zacisnąłem powieki próbując zebrać się w sobie.
Kolejny raz zawiodłem, ile jeszcze będzie to trwać? Komu mogliśmy zaufać, skoro mój własny ojciec skazał ją na powolną śmierć? Miliony pytań kłębiło się w mojej głowie, jednak to nie był czas na rozmyślenia. Musiałem jak najszybciej ją stąd zabrać, uratować.
- Za niedługo będzie po wszystkim- obiecałem i wziąłem ją na ręce.
Przywarła do mnie jakby nieświadoma. Zacisnąłem pięści i z prędkością światła wydostałem się na zewnątrz.
Jakim cudem nikt mnie nie zatrzymywał?
Skutki mojej złości mogły być opłakane, jednak nie liczyłbym na to, że mój ojciec postąpi łagodniej.
Po kilku minutach udało mi się dotrzeć do pałacu, który został podarowany Haeven. Położyłem ją na jednej z ogromnych kanap i zniknąłem w kuchni, żeby dać jej coś do jedzenia i picia.
Targały mną wyrzuty sumienia, jednak musiałem odepchnąć je jak najdalej.
Uklęknąłem przy jej ciele i lekko musnąłem jej usta. Łzy lśniły w naszych oczach, ale ona była za słaba.
Ostrożnie wlewałem jej do ust ciepły napar i modliłem się, żeby było już po wszystkim.
- Calebie- w końcu usłyszałem jej słodki głos. Żywy, tak blisko.
- Odpocznij- ująłem jej policzki.
- Musimy umrzeć. Przemyślałam to wszystko- głośno przełknęła ślinę.
- Już jesteśmy martwi, w Piekle- miałem wrażenie, że nie jest z nią dobrze. Że zaczyna bredzić, może myśleć, że jesteśmy na Ziemi.
- Otchłań Zapomnienia- wydyszała kaszląc.
- Haeven, o czym mówisz?- przeraziłem się nie na żarty.
- Musimy skoczyć w Otchłań. Inaczej nie przeżyjemy, ja na pewno- była tak smutna, tak zmęczona.
- Na pewno jest jakiś sposób- zacisnąłem zęby.
- Chcę skończyć. To wszystko nie dla mnie, nie chcę tu być- zamknęła oczy.
Przetarłem policzki i nachyliłem się nad jej twarzą. Musnąłem jej usta, policzki, czoło.
- Pozwól mi- wplotła palce w moje włosy. Pojedyncza łza skapała z jej powieki, drżała.
- To będzie koniec- próbowałem jej uświadomić.
- Przemyślałam to przez ten cały czas. Wszystko jest złe, nie chcę patrzeć na te miejsca. Zaprowadź mnie- schowała we mnie całe swoje ciało, jak małe, bezbronne dziecko.
Podniosłem ją i mocno przytuliłem.
- Trzymaj się- poleciłem.
Bez słowa wyszliśmy z pałacu. Pomknąłem przed siebie, prosto do Zoelli.
Była zdumiona na nasz widok, było mi to obojętne.
- Wiesz, że kocham cię jak nikogo?- zapytałem patrząc w jej tęczówki.
- Wiem- pogładziła mój policzek i stanęła obok. Podtrzymywałem ją bojąc się, że nagle straci równowagę.
- Bądź dalej taki jaki jesteś, i pamiętaj o mnie- poprosiła szepcząc.
- Jeśli moja pamięć nie zaginie.
Puściła moją dłoń i rzuciła mi ostatnie spojrzenie.
- Obiecałem, że cię nie zostawię- wyszeptałem, ująłem jej dłoń a grunt pod naszymi nogami zniknął.
***
Rażące światło padało na moje powieki. Wyciągnęłam rękę, by je odgonić i rozlgądnęłam się dookoła. Całą przestrzeń wypełniała zieleń, kolorowe kwiaty i zwierzęta. Miałam na sobie białą sukienkę do kostek, a włosy lekko rozwiewał mi wiatr.
- Witaj- usłyszałam nagle.
W popłochu spojrzałam do tyłu.
- Kim jesteś?- zapytałam już nie czując strachu.
- Jedną z wielu zamieszkujących tą krainę.
Dziewczyna stojąca przede mną była piękna. Rysy twarzy dodawały jej kobiecości, a pełne usta wdzięku.
- Jaką krainę?- spokój zawładnął moim ciałem a szczeście umysłem.
- Otchłań Zapomnienia przenosi nas w to miejsce, do naszego Raju Obiecanego- uśmiechnęła się.
- Kto tutaj trafia?- była zdumiona i zaciekawiona.
- Wszyscy, a teraz puszczam cię wolno. Szukaj tych, którzy cię opuścili- oznajmiła z wdziękiem i odeszła.
Natychmiast rzuciłam się do biegu, wolna jak motyl.
Skąd wiedziałam gdzie szukać?
Może to serce, kochające i szczęśliwe. Bijące mocniej na widok jego czarnych włosów i błyszczących oczu.
- Obiecałem- wyszeptał tuląc mnie do siebie i obdarzył mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
KONIEC .
To czas na nowe opowiadanie, fantastykę jak narazie zostawię w spokoju :)
Co sądzicie o zakończeniu? :)
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) milionvoicesinmysoulNo i Jedziemy w nowy tydzień. halinam:) damianmafiaKrwawodziób slaw300Bażant pospolity vrgraf