Jesteście ze mną? Miłego czytania, chociaż tej jednej części na tydzień :*
Black eyes, część 36 .
Wściekła zacisnęłam wargi mocno rozmasowując skronie. Tego było zdecydowanie za wiele jak na mój obecny stan i całą tą chorą sytuację. Skuliłam się i zaczęłam zastanawiać się co zrobić i dlaczego znalazłam się w tej klatce.
- Żarcie- warknięcie zabrzmiało w moich uszach. Z przerażeniem i obrzydzeniem patrzyłam na stwora trzymającego w ręku żółtą kulkę. Włożył ją przez dziurę i rzucił ją na zimną posadzkę.
- Mam to jeść?- przełknęłam ślinę.
- Smacznego- odwrócił się na pięcie i odszedł.
Powstrzymując atak histerii uderzyłam pięścią w kolano. Syknęłam z bólu i przetarłam policzki.
Już wiedziałam, że Szatanowi nie wolno ufać. To on mnie tutaj wysłał, nie miałam pojęcia czy Caleb miał z tym coś wspólnego. Serce mówiło mi, że jest nieświadomy. Jednak rozum podsuwał inne, mroczne myśli.
OCZAMI CALEBA.
Ogarnąłem wzorkiem Piekło i uśmiechnąłem się pod nosem. Wszystko było w porządku, mogłem wracać.
Założyłem płaszcz i w szybkim tempie dotarłem do nowego pałacu Haeven. Wszedłem do środka, jednak nikogo nie zastałem.
Ona jak zwykle ciekawska i niecierpliwa zapewne wybrała się na obchód nowego miejsca pracy.
W końcu poczułem, że jesteśmy bezpieczni. Że ani Bóg, ani jego banda nie zabiorą jej do Nieba. Z początku plan był inny, jednak życie to życie.
Uśmiechnąłem się i wyszedłem z budynku. Zaczął wiać lekko zimny wiatr, mgła bardziej poszarzała a ptaki ucichły. Wprost idealny dzień w Piekle, a sygnalizował tylko jedno.
To właśnie dziś najstarszy mieszkaniec miał skoczyć w Otchłań Zapomnienia i ustąpić miejsca kolejnej osobie.
Przyspieszyłem kroku chcąc jak najszybciej dotrzeć do Haeven. Po kilku minutach znalazłem się pod ogromnym mostem, jednak nie wyczuwałem tej energii co zawsze.
Zmrużyłem powieki i skierowałem wzrok na tron. To nie były te włosy, nie te delikatne rysy twarzy, nie ten uśmiech, nie to serce.
Opanowując się podszedłem do Zoelli.
- Witaj, Panie- przywitała mnie nieco chłodno.
- Witaj, Zoello- chrząknąłem niezadowolony.
Patrzyła na mnie milcząc. Wiedziała, że w tej grze jest na straconej pozycji.
- Jak mija dzisiejszy dzień? Żadnych uciekinierów?- postanowiłem niczego jej nie wyjawiać.
- Było kilku zbyt odważnych, ale z każdym da się jakoś poradzić- uśmiechnęła się z wyższością.
- Miłej pracy, gdyby ktoś bardzo chciał u nas zostać to wiesz do kogo go wysłać- moje kąciki ust zadrżały, odwróciłem się na pięcie i odszedłem.
Wiatr targał moje ubrania i włosy, liście z drzew wirowały w powietrzu niczym w czasie huraganu. Piekło zamieniło się w pole bitwy. Bitwy żywiołów.
Przekroczyłem ogromne, złote drzwi i stanąłem przed obliczem mojego ojca.
- Witaj, synu- powitał mnie.
- Witaj, ojcze- odparłem oddając mu pokłon.
- Co cię do mnie sprowadza?- czułem jego niechęć, jak zawsze.
- Dlaczego na miejscu Haeven nadal jest Zoella? I co właściwie stało się z nową Panią Otchłani?- zachowywałem spokój, to jeszcze nic nie znaczyło.
- Postanowiłem wysłać ją na krótkie szkolenie. Ciężko jest poradzić sobie z coraz sprytniejszymi zmarłymi- zmarszczył czoło.
- Gdzie jest? Chciałbym się z nią jakoś skontaktować- jego wymijające odpowiedzi nie działały na moją korzyść. Złość rozniosła się po moim ciele od czubków palców aż do głowy. Szumiało mi w uszach, bałem się, że na niebie pojawią się błyskawice, tylko i wyłącznie z mojej winy.
- Niedługo wróci. Odejdź już, mam sprawy do załatwienia. Niedługo przyjmiemy nowych zmarłych, szykuj się- wypędził mnie z pałacu, nie miałem wyjścia.
Zaciskając pięści wyszedłem na zewnątrz, wszyscy schowali się do swoich domów. Słychać było jedynie huk, łamiące się gałęzie, pioruny, trzask i przerażone pojękiwania ptaków.
Pobiegłem pod pałac Haeven i usiadłem na jednym z kamieni. Przymknąłem oczy i wsłuchiwałem się w jej słodki głos rozbrzmiewający w mojej głowie.
CDN .
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) milionvoicesinmysoulNo i Jedziemy w nowy tydzień. halinam:) damianmafiaKrwawodziób slaw300Bażant pospolity vrgraf