Black eyes, część 33.
- Ojcze!- głośny krzyk Caleba rozległ się echem po Piekle.
- Ktoś musi ją nauczyć szacunku, nie podnoś na mnie głosu- odwarknął Szatan.
Zakrztusiłam się nadmiarem powietrza, który wciągnęłam do płuc. Ból jaki odczułam był nie do opisania, jakby bicz przerywał moją skórę.
- Wstań- polecił ojciec chłopaka.
Zacisnęłam zęby i zmusiłam moje mięśnie do pracy. Caleb natychmiast rzucił się do pomocy, co zostało skomentowane pełnym niezadowolenia chrząknięciem.
Podtrzymywał mnie, żebym nie upadła. Powietrze wokół nagle zrobiło się ciężkie, a suknia przeszkadzała i uwierała.
- Ojcze, potrzebujemy pomocy- zaczął.
- Wy?- zmarszczył swoje gęste brwi.
Moje wargi drżały, czułam strach. Szatan przerażał mnie sam w sobie, z wyglądu bardzo przypominał chłopaka stojącego obok.
- Aniołowie będą chcięli zabić Haeven i wziąć ją do Nieba. Nie możemy na to pozwolić, sam o tym mówiłeś- w głowie mi szumiało, emocji było zdecydowanie za wiele jak na jeden raz.
- Więc zabij ją tak jak ci mówiłem i będzie po sprawie- odparł niewzruszony.
- Mówił ci żebyś mnie zabił?- w końcu odezwałam się patrząc na Caleba.
Moja szczęka zaczęła się trząść a w oczach pojawiły się łzy.
Było mi wszystko jedno, chciałam wrócić na Ziemię i żyć tak jak wcześniej. Nieważne czy miałabym trafić do Nieba, czy Piekła.
Wszystko było nieważne.
Caleb patrzył na mnie milcząc, pokiwałam głową z niedowierzaniem.
- Ciągle mnie oszukujesz i coś ukrywasz- pociągnęłam nosem i wzięłam do rąk płonący tren sukni. Nie parzył mnie, raczej przyjemnie drażnił dłonie. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec w kierunku bramy.
Łzy przysłaniały mi widok, na szczęście droga była prosta.
Po kilkudziesięciu sekundach dotarłam do celu. Zrobiłam pewny krok i poczułam mocne szarpnięcie za ramiona.
Stali przy mnie strażnicy i mocno trzymali.
- Chcę wyjść- warknęłam machając nogami w powietrzu.
- Tylko za zgodą Pana- odparli.
- Szlag by to trafił- zawyłam zrozpaczona.
- Wystarczy- głośny ryk Caleba zagłuszył wszystko wokoło. Wziął mnie w ramiona i odwrócił. Od razu pojawiliśmy się przed tronem Władcy.
Głęboko oddychałam starając się uspokoić.
- Proszę, byś mianował ją Panią Otchłani- słowa chłopaka rozbrzmiały w mojej głowie.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Zoella nią jest- jego niewzruszony wzrok przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
- Zoella za niedługo umrze. Jej czas dobiega końca, a Haeven może zająć jej miejsce. Wiesz, że jej możesz ufać. Będzie ci ciężko znaleźć kogoś lepszego- nie ustępował.
- Daj mi chwilę- mruknął zamykając oczy.
Nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, byłam bliska wybuchnięcia niepohamowanego płaczu. Mimo wszystko wierzyłam, że Caleb robi to co słuszne. Bałam się, ale chyba już nic gorszego nie mogło mnie spotkać.
- Zgadzam się- Diabeł wyrwał mnie z zamyślenia. Patrzyłam na niego osłupiała, kiedy chłopak dał mi lekkiego kuksańca. Zaraz po tym lekko się schylił.
- Dziękuję, Panie- jego głos był tak wdzięczny, słowa rozchodziły się w moim ciele, mimo, że nie były skierowane do mnie.
Powtórzyłam jego gest i czekałam zniecierpliwiona.
- Dajcie mi odpocząć, i tak zabraliście zdecydowanie za dużo czasu- przegonił nas.
Z ulgą złapałam ramię Caleba i spokojnym krokiem oddaliliśmy się od tronu. Prowadził mnie krętymi uliczkami przez las, byliśmy całkowicie sami.
W końcu posadził mnie na wygodnym, ogromnym kamieniu.
- Przepraszam- wyczułam jego zakłopotanie.
- Naprawdę miałeś mnie zabić?- nie mogłam przestać o tym myśleć.
- Na początku tak. Żebyś była nasza. Ale nie mogłem tego zrobić, zaczarowałaś mnie- patrzył mi w oczy lekko rozchylając wargi.
Złapałam go za dłonie pragnąc poczuć choć trochę bezpieczeństwa i miłości.
- Niedługo będzie już po wszystkim, obiecuję- przyłożył moje palce do swoich ust.
- Poczekam- zapewniłam szepcząc.
- Chcesz ze mną żyć?- ujął moją twarz.
- Jesteś dla mnie najważniejszy, ale boję się- odparłam zgodnie z prawdą.
- Teraz będę przy tobie cały czas- oparł o siebie nasze czoła.
- Możemy wrócić na Ziemię?- poprosiłam wplatając ręce w jego gęste włosy.
- Tam będzie niebezpiecznie. Haeven, proszę- pogładził mnie po policzku.
- Dobrze- uległam. Jego oczy błysnęły a usta w ułamku sekundy wpiły się w moje.
- Jesteś cudowna- wyszeptał oplatając mnie ramionami.
- Będziemy razem?- zapytałam drażniąc zębami jego szyję.
- A myślisz, że po co to wszystko robiłem?- popatrzył na mnie i cicho się zaśmiał.
- Dla zabawy- zaczęłam go przedrzeźniać.
- Nie przeginaj- przyciągnął mnie do siebie. Szarpnęłam jego płonącą, elegancką muchę.
- Bardzo mi w tej sukience niewygodnie- mruknęłam niezadowolona. Jego dłonie powędrowały na moje nagie plecy, a potem ramiona. Złapał materiał i zsunął go w dół.
Przyjemne dreszcze zawładnęły moim ciałem, ciężka suknia opadła na ziemię.
Położył dłoń na moim jasnym brzuchu, zagryzłam wargę. Lustrował mnie spojrzeniem, z wielką uwagą błądził dłońmi po moim ciele. Ugięłam kolana, podążył za mną. Złapałam za jego koszulę i zaczęłam rozpinać pierwszy guzik. Oplótł palcami moje nadgarstki powstrzymując od kolejnego ruchu.
- Ojciec może nas obserwować- westchnął ciężko.
- Nikogo tu nie ma- próbowałam go przekonać cicho mrucząc.
- Obiecuję, już niedługo- przejechał ustami po moich spragnionych wargach.
- Calebie- jęknęłam lekko gryząc go w szyję.
Cicho syknął i zaczął szybciej oddychać.
- Ubierz się, proszę- wskazał palcem na kamień, na którym leżała krwista, krótka sukienka.
- Taką mnie chcesz widzieć codziennie?- mimowolnie się zaśmiałam.
- Codziennie chcę cię widzieć taką jak teraz- mruknął gładząc moje nagie udo.
CDN.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) milionvoicesinmysoulNo i Jedziemy w nowy tydzień. halinam:) damianmafiaKrwawodziób slaw300Bażant pospolity vrgraf