Pierwsza część
7 days to death
14.
- Kim jesteś?
- Twoim największym przekleństwem. - Zaśmiała się szyderczo. - Nie mogę uwierzyć w to, że nadal cię kocha. Jest taki głupi. Zdradziłaś go i to z synem Diabła, a on nic. No debil.
- Po co tu przyszłaś?
- Żeby sobie na ciebie popatrzeć. Dawno cię nie widziałam.
- Jesteś żałosna.
- I kto to mówi? Oj nie patrz tak na mnie, przecież nic ci nie robię.
- Wystarczy, że tu jesteś. - Syknęłam. Zeszła z parapetu, podeszła pod łóżko i nachyliła się nade mną. - Radzę ci trzymać się z daleka od Jackoba. Nie jest twój. Zrozumiałaś?!
- Przecież to on do mnie przychodzi.
- To zrób tak, żeby nie przychodził.
- To nie jest zależne ode mnie. - Złapała mnie mocno za rękę. Czułam jak mnie parzy.
- Nie obchodzi mnie to. Lepiej, żebym was razem nie musiała oglądać, bo twoja buźka już nie będzie taka śliczna.
- Nie boję się ciebie. - Zaśmiała się.
- Na pewno? - Mimowolnie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Puściła moją rękę i znikła. Skóra na ręce strasznie mnie piekła. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy zobaczyłam bąble i krew zaczęłam krzyczeć. Chwilę później pojawiła się Alison.
- Co się tak wydzierasz? - Spytała, a po chwili sama wydała z siebie głośny dźwięk. - Co ci się stało?
- Zapytaj się tej dziewczyny, która mi to zrobiła. - Zaczęłam mięć drgawki i się pocić.
- Ashon dobrze się czujesz? - Wszystko dookoła zaczęło wirować. Upadłam.
- Moja malutka, kochana. Nic ci nie będzie. Obiecuję, że nie zostawię cię teraz nawet na najmniejszą chwilkę. - Poczułam, że ktoś głaszcze mnie po policzku.
- Nie dotykaj mnie. - Powiedziałam, przez zaciśnięte zęby. - Przez ciebie mam na ręce to co mam! Lepiej się stąd wynoś, żeby tu znowu nie przyszła i nic mi nie zrobiła.
- Kto? - Spytał ze zdziwieniem.
- Chyba twoja dziewczyna... Jak widać szybko sobie poradziłeś po moim odejściu z Nieba.
- Nikogo po za tobą nie miałem! Za kogo ty mnie masz?!
- Nie krzycz na mnie! - Z oczu zaczęły strumieniami płynąć łzy.
- Skarbie nie płacz proszę cię.
- Nie mów tak do mnie. Nie chce cię widzieć, ani jej, ani nikogo innego. Nie dość, że muszę umrzeć to jeszcze ciągle coś się dzieje! Mam już tego serdecznie dość. Co wy sobie wyobrażacie? Że jestem z kamienia?! Tak?! To się grubo mylicie.
- Ciśś. - Objął mnie i mocno przytulił. - Jakby tak pomyśleć & to musiała być Jane, poznając po truciźnie, którą cię zatruła. Stąd te bąble. Ona jest Duszą Czyścową.
- Czym?!
CDN.