...I nie tylko.
Już mi obrzydło.
Stawianie mnie na piedestale i udowadnianie moją osobą, że nie jestem gorsza, że potrafię tyle, ile mężczyzna, nawet więcej. Że jestem na równi i że zasługuję. Męczenie dla samej zasady i "podziwu". Robienie z sarny jelenia, bo wsadzili poroże trzy razy większe od niej i nawet jest w stanie z nim chodzić.
Udowadnianie, że nie jestem taka, jaką mnie sobie wyobraziłeś/łaś, za jaką mnie masz. Że jestem tu, gdzie jestem, bo zapracowałam, tym, co mam w czaszce - nie na twarzy ani nieco niżej. No chyba, że chodzi o ręce, nogi i kręgosłup.
To chore... Żebym musiała komukolwiek cokolwiek udowadniać. Począwszy od Ciebie.
To chore, że to własnie dzieki Tobie pozwoliłam sobie na obniżenie poczucia własnej wartości. Że przestałam o siebie walczyć, kochać każdy dzień i nie móc doczekać się następnego.
To ja jestem chora. Jak ja w ogóle mogłam komukolwiek, przede wszystkim samej sobie na to pozwolić...
Tlenu...