Ptaki z dzisiejszego spaceru.
Czasem czuję się przeżarta smutkiem i nieopisaną tęsknotą, szczególnie w chwilach nieuchronnego pożegnania; zdarza się, że łzy kapią, pomimo wysiłków ich powstrzymania. Czasem boję się, że robię ogromny krok w tył, do czasu, w którym życie było ciężkie, trudne i pełne walki. W szczególności o wstanie z łóżka rano i zachowanie godności wieczorem. Obawiam się całym swoim sercem, że coś, co jakimś cudem pokonałam (naprawdę, nawet nie wiem jak to się stało), powróci ze zdwojoną mocą, bo nie będzie miało do pokonania tamtych barier, które kiedyś miałam i które utraciłam na rzecz bardziej regularno-pozytywnych nastrojów.
Moim największym marzeniem na tę chwilę jest leniwy, pozbawiony stresu i delikatnej nerwowości wieczór z książką i pod kocem. To tyle. To by mnie uszczęśliwiło.
"Poza tym jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."
Haruki Murakami Koniec świata i hard-boiled wonderland