Biorę plecak i nerwowo szukam żyletki, której miałam już nie używać. Leżała sobie tak samotnie na dnie, całkiem jak ja. Kochana, już nie będziesz sama. Chcesz posmakować mojej krwi? Chodź. Otwieram okno, po cichutku wspinam się na parapet. Uderzyła mnie fala zimna. Moja rozgrzana od płaczu twarz, zaczęła palić. W uszach rozbrzmiewa Myslovitz, trafiając swoim tekstem w sedno sprawy. Staję na skraju parapetu, na nogi kapią czerwone kropelki. Wyciągam ręce do przodu, tak miło by było polecieć. Jednak wracam na fotel i pogrążam się w smutku, przejeżdżając ostrzem po skórze. Jestem tak głupia i beznadziejna. Ufałam Ci bezgranicznie. Chcę umrzeć. Przecież dalej Cię kocham.