Cześć, możecie mnie nie pamiętać. 3 lata temu prowadziłam tutaj swojego bloga. Doskonale wiecie jak się czułam, a jak nie, to zapraszam do przeczytania poprzednich wpisów. Chyba chcę wam opisać moją historię. Pisałam tutaj zagadkowo, wiedzieli tylko ci, którzy mieli wiedzieć. Ponad 5 lat temu do mojej przyjaciółki napisał chłopak. Miał na imię Bartek. Był od nas starszy. Powiedział że jest z NY, dużo pisali, a z nią zaczęły się dziać złe rzeczy. Robiła sobie krzywdę, przez niego. Po jakimś czasie odezwała się do niej jego przyjaciółka- Donata. Byłam o nią zazdrosna, nie lubiłam jej bo odbierała mi Nadię (imię zmienione). Nadia tak bardzo się zmieniła.. więc napisałam do niego. Szybko staliśmy się przyjaciółmi. A potem oddaliłyśmy się z Nadia od siebie, ale za to zbliżyłam się z Bartkiem i Donatą. Z biegiem czasu rozmowy stały się śmielsze i coraz dłuższe. Zakochałam się w nim a on we mnie, przynajmniej tak mówił. Miał problemy z narkotykami, policją, zmarło mu rodzeństwo. Byłam przy nim, cały czas. Mimo że miałam wstać rano, siedziałam z nim do późnej nocy a czasem i dłużej. A jednak wybrał Nadię. Mój świat się zawalił. Donata została moja przyjaciółka, miałam coraz większe problemy aby wyjść z domu, internet był całym moim światem. Pisałam z nim, doradzałam w związku z Nadia, pocieszałam i byłam. Jak zawsze. We wnątrz miałam rozpierdol. Donata ciągła mnie w dol. 'Robiła' rzeczy które ja powielałam. A ja nie mogłam odejść i zapomnieć o nim. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jak ja i Nadia go kochałyśmy. W pewnej chwili moje cięcie nie zatrzymywało się na nadgarstkach. Byłam pocięta jak zebra od stóp po nogi, biodra, brzuch, ramiona i nadgarstki. Zaczelam palić, pamiętam jak zaczęłam się trząść na PKS przy tłumie ludzi. Nie mogłam ustać na nogach, tak mnie bolało to że mnie nie kocha. Odcięłam się całkowicie od ludzi. Nie chciałam ich. Wydawało mi się że Donata i Bartek zastąpią mi wszystkich. Zaczęłam chlać sama w pokoju, brać do tego tabletki, nie zlicze ile razy byłam na wpół przytomna. Spacery po oknie też były normą, grałam w grę spadnę czy nie. Poraz pierwszy wtedy zajarałam, raz, drugi.. Rodzice chcieli mnie wyrzucić, nie dawali rady. Moja mama nie odpuściła. Na noc zaczęli mi zabierać internet. A ja go dalej kochałam. Nadia napisała mi że mam go zostawić, niczego nie żałuję bardziej jak tej rozmowy. Napisałam jej tyle przykrych słów. Ona cierpiała, tak jak ja. Ale nie widziałam tego. Macie kogoś kogo kochacie całą sobą? To wyobraźcie sobie że odchodzi do kogoś innego. Boli? Rozpierdala? Zabija? Mnie zabijało to każdego dnia. Moja mama mnie zabrała do psychologa. Potem psychiatra i leki. W między czasie wykryto że mam tarczycę. A wiecie co jest najlepsze że ja nawet go nie słyszałam. Nie dotknęłam go, a wiecie czemu? Bo Donata go sobie wymyśliła. Kochałam przez tyle czasu kogoś kto nie istnieje. Nie przyznała się do tego. Ale odkryłam to, po ponad 2 latach, przejrzałam na oczy. Nadia dalej wierzyła. Do czasu.. Donata nas rozdzieliła, bezpowrotnie. Ja od 2,5 roku mam chłopaka. Nadia też. Jesteśmy szczęśliwe. Kochamy swoich facetów. Ale to nas zmieniło. Nie jesteśmy takie jak kiedyś i nie będziemy. Najgorsze jest to że ja dalej go traktuje jak kogoś kto żyje. Kto istnieje. Liczę na to że wreszcie się uwolnię. Nienawidzę poznawać ludzi, walczę sama ze sobą. Boję się życia. Ale próbuje. Trzymajcie kciuki. Nie tylko za mnie.