To ciekawe, że imć bin Laden nieżywy ma dokładnie taki sam wyraz twarzy od oczu w dół, jak na jednym z jego znanych zdjęć, prawda? :P Nie, no, bez żartów - fakt, że zdjęcie po lewej jest sfabrykowane nie podlega dyskusji, chociażby dlatego, że jest sfabrykowane tak kiepsko. :P
Ale to tylko mały szczegół, bo notka będzie polem mych dzisiejszych refleksji.
Otóż pierwsza moja myśl, po wysłuchaniu i przeczytaniu dzisiejszych porannych newsów była taka, że chyba z naszą cywilizacją jest coś nie w porządku, skoro przywódcy krajów z niemal całego świata gratulują i podzielają radość (!) z zabicia człowieka. Cieszą się, że kula z karabinu amerykańskiego żołnierza przeszyła czyjąś głowę, pozbawiając go życia. I parę innych osób też, ot, taki skutek uboczny. Ceny ropy spadły dzięki powszechnej radości, że kogoś zabito. Ludzie na ulicach USA świętują, celebrując fakt wydostania się mózgu z czyjejś głowy. Moją reakcją na reakcję świata było smutne zdziwienie. I wiąże się z tym także sprawa Libii. Zaczęli od Saddama - znaleźli, osądzili, zabili w majestacie prawa. Świat się nie obraził, więc stwierdzono, że po co bawić się w kotka i myszkę, skoro i tak zginie, i tak zginie. Dlatego w Kaddafiego walą teraz bombami, chwaląc się, ze zniszczyli tyle i tyle budynków, a zginął ten i tamten syn dyktatora. A świat nie protestuje, strach pomyśleć, jakie będą następne akcje...
Lecz nie mógłbym zakończyć opisu mych rozmyśań bez rozważenia pewnego "ale". W zasadzie to jest cholernie olbrzymie ALE. Mógłbym się nawet pokusić o powiększenie czcionki, którą napisałem to słowo, ale zamiast dramatyzmu wyszłaby z tego groteska. :P Tą drugą stroną rozważań jest fakt, że pan Osama był kurewsko złym człowiekiem pełnym nienawiści, który z radością pozbawiłby życia miliony ludzi, którzy lubią zjeść sobie przesyconego tłuszczem i imperialistyczną potęgą USA hamburgera. Albo śmią wierzyć w coś/kogoś innego niż Allah. Ktoś mógłby powiedzieć, że zabił tyle ludzi, więc należała mu się śmierć. I zapewne miałby rację, ale nie do końca się z tym zgadzam.
Trzeba pamiętać, że ta śmierć była w zasadzie wynikiem samej sytuacji. Osama strzelał do oblężających jego posiadłość żołnierzy, więc ciężko byłoby go pojmać, nie pozbawiając go życia. Pewnie, dałoby się pewnie postrzelić go w dłonie, żeby nie mógł strzelać, ale bądźmy realistami, jak ktoś do Ciebie strzela i jesteś żołnierzem, to nie pozostaje Ci nic innego jak władować cały magazynek w jego ciało. Żeby zabić. A potem jeszcze drugi, żeby wyładować swoją złość, że jakiś dupek ośmielił się wycelować w Ciebie broń. I to niezaleznie od rozkazów, a jak jeszcze kazano im go zabić to i tak dziwię się, że nie rozpiździli tego domku na pustyni jakąś potężną bombą. Z drugiej strony, wtedy nie byłoby ciała i dowodów, że bin Laden faktycznie nie żyje. Co prawda teraz też nie ma konkretnych dowodów, ale podobno jego ciało leży sobie gdzieś w morzu, podobno mają jego DNA i podobno zgadza się z DNA kobiety, która podobno była jego matką, więc wszystko gra. :P
Ale tak czy siak moim zdaniem Osamie nie należała się śmierć. To znaczy nie taka śmierć. Bo przecież zabijając go w taki sposób zniżamy się do jego poziomu myślenia. Oko za oko, śmierć za śmierć. A jako cywilizowani ludzie powinniśmy go skazać i umieścić w więzieniu o zaostrzonym rygorze, gdzie gniłby do końca życia.
Mówią teraz, że sprawiedliwości stała się zadość. Zabijał ludzi, zabito i jego, więc rachunki zostały wyrównane. A to wierutna bzdura akurat. W WTC zginęły tysiące ludzi. Każdy miał rodzinę, znajomych, może dzieci. Spora część z nich była na pewno dobrymi ludźmi, którzy mieli sumienie i wiedzieli, że dobro jest dobre i że fajnie jest sprawiać ludziom radość. I wszyscy zostali zabici przez jednego brodacza, któremu akurat się nie spodobało, że nie klękają pięć razy dziennie na dywaniku i nie modlą się w kierunku Mekki. Bin Laden był ścierwem, który nie wnosił niczego pozytywnego dla naszej cywilizacji. Jego śmierć nie pozbawiła nas niczego dobrego, ale śmieć ofiar WTC pozbawiła dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi dobra dawanego im przez ofiary. Zatem gadanie o sprawiedliwości jest śmieszne, bo nie da się wyrównać rachunków za tego typu zbrodnie.
Jego śmierć nie jest według mnie odpowiednią karą. Umieszczenie w więzieniu do końca życia też nie byłoby adekwatną karą. W zasadzie nie istnieje odpowiednia kara dla człowieka, który odpowiada za śmierć tylu niewinnych ludzi. Pewien komik, znany jako Eddie Izzard, w jednym ze swych skeczów powiedział mądrą rzecz. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że ktoś zabił kilka tysięcy ludzi. Jak ktoś zabił człowieka jest zły. Jeśli zabił 10 osób, jest okropnie zły. Zabił 100 - jest bestią bez prawa do dalszego życia. A potem brakuje już nam wyobraźni, żeby określić takie coś. Tysiąc, albo dziesięć tysięcy zabitych ludzi. Przez jednego człowieka. Jak to nazwać? Jak ukarać? Najwyższą karą jest niby kara śmierci, ale człowieka da się zabić fizycznie tylko raz. Nie tysiąc. A żeby było sprawiedliwie, trzeba by zabić tysiąc razy człowieka, który zabił tysiąc osób.
Dlatego moim zdaniem jedyną sensowną karą byłoby wielokrotne zabicie takiego człowieka nie fizycznie, lecz psychicznie. Należałoby stworzyć mu wrażenie, że wszystkie cierpienia to sen, z którego się budzi. A kiedy się przebudzi, nadal sprawiać mu ból. I znów go "budzić", dając ponownie nadzieję, że to był tylko zły sen. I tak dziesiątki, setki razy. Uważa, że Koran jest święty? No to po każdej jego defekacji brać Koran i maczać go w jego gównie. Mięso jest dla niego nieczyste i go nie je? No to karmić tylko surowym świniakiem. Ma świra na punkcie własnej godności? Gwałcić go wielkim wibratorem a potem wciskać mu go do ust. Podawać mu dożylnie narkotyki przez miesiąc, a potem je odstawić, żeby cierpiał z powodu głodu. Tego typu kara byłaby namiastką sprawiedliwości, a nie kulka w łeb, po której jego wyznawcy uznają go za męczennika...
Powiecie może, że takie tortury są nieludzkie, że nie można się zniżać do poziomu terrorystów. A kulka w łeb albo powieszenie to nie zniżanie się do ich poziomu? Skoro i tak jedziemy po bandzie, to dajmy chociaż im odczuć, że to kara, niech cierpią, tak jak cierpią rodziny ich ofiar. Kulka w łeb nie boli. A nawet dziecko dostające klapsa odczuwa ból.