Ukochany wyjechał już jakiś czas temu. Trzymam się idealnie. On przestał się bawić, a ja zaczęłam. Tęsknie za nim bardzo, ale czasem i ja muszę się zabawić, a teraz mam idealne okazje.
Szczerze mówiąc, widze, że coś się zmieniło. Gdy parę dni temu byliśmy ze znajomymi go odwiedzić, to nie był już ten sam człowiek. Nie był na mnie obojętny, przytulał mnie, całował, trzymał za rękę. Tak po prostu, sam z siebie. Zszokowało mnie to, a także bardzo mnie to ucieszyło. Teraz jest tak, jak chciałam żeby było. Tylko szkoda, że teraz będziemy się widywać co jakieś dwa - trzy tygodnie. No ale niestety, coś, za coś, szczęście w nieszczęściu.
Jak myślicie? Wytrzymamy ?