jestem taka cholernie beznadziejna.
dałam sobie spokój.
żarłam znowu słodycze, smażone.
same syfy.
po 18.
nawet dziś.
nowe postanowienia,
nowa siła.
wytrzymaj to!
zamiast liczyć kalorie skrupulatnie, wykluczę z jadłospisu produkty.
i na bazie tego co mi zostało, zbilansuje sobie dietę.
mam nadzieję, że dam radę, boże, daj mi siłę.
do tego doszłam do wniosku, że dużo lepiej wstawiać bilanse na następny dzień, i w kolejnym dniu pisać, czy udało mi się go utrzymać.
tak więc bilans na jutro:
ś: serek wiejski z pomidorem, ogórkiem, pietruszką i plasterkiem szynki 155 kcal
IIś: jabłko 60 kcal
obiad: 250g fasolki szparagowej + 250g kalafiora + udko z kurczaka bez skóry 360 kcal
p: surówka colesław 70 kcal
k: (to samo co na sniadanie) 155 kcal
razem 748 kcal
+ ćwiczenia różne i skakanka.
oby się udało.