Oma jest z nami już prawie dwa tygodnie i powoli zaczynamy się rozumieć. W międzyczasie były... ile... 4? ucieczki z padoków, kilka ładnych buntów, wyskakiwanie z pasoków też, przeciągnięcia przy prowadzeniu. Ale teraz jest coraz lepiej. Wraca w miarę spokojny koń, docieramy się, zaczynamy rozumieć swoje sygnały.
Sonia sporo pracuje z ziemi, ja też ostatnio wsiadłam na chwilę, żeby sprawdzić, jak głęboko mamy przesrane po tych wszystkich Omciowych wygłupach. Ale okazało się, że jest nieźle :) Całe szczęście.
Oma ze swojej strony zaczyna już podchodzić, poza tym uwielbia najmłodszą z nas, 3letnią Oliwię. To jej człowiek i zawsze się przywita, zawsze podejdzie, pomizia chrapami. I zawsze wie, jak wziąć jabłuszko, żeby młodej nie uszkodzić. Słodkie.
Udało się odkryć ulubiony smakołyk Omy - co tam jabłuszka, marchewki już lepiej, ale wszystko przebija... BURAK! :) Buraki rządzą.