Fot. Margareta Tryniszewska
Dzisiejsza pogoda skłaniała z każdej strony by leżeć cały dzień w łóżku z ciepłą herbatą i dobrą książką. Lecz mimo deszczcu i wichury zebrałam się w sobie i pojechałam do stajni.
Myślałam o jeździe ale suma sumarum poszłam na halę zamiarem polonżowania Sarenki. Puściłam Ją luzem by pochodziła a ja w tym czasie chciałam ustawić kawaletki. Już od samego początku nie chciała się ode mnie "odkleić". Chodziła krok w krok za mną od drąga do drąga i czekała aż wszystko poustawiam jak należy. Już wtedy zobaczyłam, że bardzo skupia się na mnie, jest zaciekawiona i chętna do konwersacji ze mną, więc czemu by nie popracować w takim razie na wolności zamiast przyczepiać lonżę?
Była pełna energii ale w bardzo pozytywny sposób. Mimo wiatru, deszczu na dworze była czujna i skupiona. Starałam się Ją zachęcać, proponować ale nie kazać za wszelką cenę. Miała wybór, mogła pójść za moimi sugestiami albo zrobić to co przyszło by jej do głowy. I wiecie co? Udało się i to jak! Dzisiaj Santana tańczyła ze mną. Dosłownie.
Drągi na łuku stały na samym środku hali a ja z łatwością mogłam Ją samą mową ciała nakierować na nie, kontrolować Jej energię od samego wdechu czy wydechu, przywołać jednym spojrzeniem czy zmieniać kierunki. Prychała, brykała, widziałam że jest zadowolona.
To Ona dzisiaj pozwoliła mi przyłączyć się do tego wspaniałego tańca. Tworzyłyśmy dzisiaj nasze jedyne, niepowtarzalne kroki. Może nie idealne, nie perfekcyjne, ale nasze wspólne :)
Najwspanialsza!
PS. Mam na sprzedaż siodło ujeżdżeniowe bezterlicowe z wymiennymi łękami i panelami na rzepy. Więcej na priv :)