Dość długo mnie tu nie było powiem szczerze. Ale wiecie jak to jest koniec roku, poprawy, masa rzeczy do zrobienia, ciągle coś. Ale w końcu siedzę na tyłku (ale tylko chwileczke) i naszła mnie ochota by przynajmniej Wam streścić i wytłumaczyć co się u nas działo przez ten ostatni czas, a trochę się działo nie powiem.
Przez jakiś czas miałyśmy dość ciężką sytuacje, padło pewne podejrzenie w związku ze zdrowiem mojej Sarenki (jeśli mogę to tak określić), modliłam się by to nie było to co sugerowano. Ale był wet, bardzo miły, zbadał okazało się że wszystko w porządku, na swoim miejscu. Kamień spadł mi z serca. Dosłownie! Nic poważnego nie jest. Wcierkę kupimy smarować plecki przez jakiś czas będziemy przed i po pracy, masować itd i powinno być pięknie. Także tyle w tym temacie- jest dobrze i niech tak zostanie.
A poza tym to zaliczyłyśmy spontaniczny wyjazd na spacer do lasu na samym cordeo (było przepięknie!), małe skoki na oklep, pracę i jazdę (na wolności i cordeo) przed przed ogromną zgrają krzyczących, biegających, kopiących piłki, szeleszczącą itd zgrają dzieci i dorosłych (na moje oko ludzi było koło 30 jakoś), teren w burzy i ewakuacja do domu (a trochę drogi do pokonania miałyśmy) w piorunach, brzmotach i ogromnej ulewie, która zlała nas od stóp do głów, nocne pogaduchy na pastwiskach.
Także troszkę działo. Jeszcze trochę muszę się przemęczyć i będę miała czas na inne ciekawsze rzeczy. Najważniejsze jest, że jesteśmy obie zdrowe i pełne zapału. To się liczy!
Do napisania kochani!