Wczoraj wieczorem niezidentyfikowany ktoś, kogo ośmielę się nazwać bezmózgim yeti podrzucił do klatki schodowej kamienicy przy ul. Smolnej maleńkiego kociaka. Nie potrafię określić ile tygodni liczy sobie malec, ale jest bardzo samodzielny (dzielnie maszeruje do kuwetki na swoich ślicznych łapkach :-) ). Noc spędził opatulony kocykiem i dopajany ciepłym mleczkiem w przytulisku u babci Mirosławy ;-). Czas spędza na drzemkach przerywanych intensywną aktywnością fizyczną i wygrzewaniem się na klawiaturze lapka ( a jak! ;-D). Niestety, nie możemy sobie pozwolić na przygarnięcie drugiego kota, bo Dymek nie lubi konkurencji i manifestuje to wyraźnie dezaprobatą, fukaniem i syczeniem. Dlatego zwracam się do fotoblogowiczów o wielkich sercach, możliwościach lokalowych (najlepeiej z Poznania lub okolic) o przygarnięcie lub pomoc w znalezieniu nowego domu dla tego pięknookiego futrzaczka :-)