głupoty mi w głowie. chyba czas się wyciszyć, chociaż dzisiejszy dzień tylko mnie zdenerwował. jutro będzie lepiej. może zrobię coś dla siebie. na pewno napiję się najlepszego latte macchiato i wypalę camela. wolałabym, żeby wypadł z limitowanego, kolorowego opakowania, bo to przywiałoby wspomnienie o wieczorach, kiedy można było siedzieć w bluzie i trampkach. ale niestety. paczki są już tylko seryjne, a wiatr w górach hula bez opamiętania w późne, nocne godziny. spontaniczne wypady dalej są moim ulubionym rodzajem adrenaliny. szkoda, że tak mało do nich kompanów i tak rzadko mogę sobie na nie pozwolić. ale nie ma co narzekać, trzeba łapać wyśmienitości i trzymać nerwy na wodzy. staram się nie rzucać telefonem o ścianę, ale wiem, że kiedyś w końcu nie wytrzymam. przepraszam rodziców, jeśli to paskudne mięso wyrzucone z moich ust zakłóciło ich błogi sen.
taka tam potrzeba napisania paru słów o niczym bez głębszego sensu. cześć i czołem!