Rozdzial 5
Przerażona zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dało, krzyk uwiązł mi w gardle, nie byłam w stanie wydobyć z siebie majmniejszego dźwięku.
-Dla własnego dobra radzę Ci nie krzyczeć. - glos wydawał mi się znajomy i trochę jakby usilnie zniekształcony, ale posłuchałam, co innego mi pozostało.
-Proszę puśc mnie. - powiedziałam przerazonym, cichym, łamiącym się głosem.
Wtedy usłyszałam szczery głosńy śmiech, odsłonięto mi oczy, odwróciłam się i zobaczyłam rechoczącego, zgiętego w pół ze smiechu Franco. Byłam wściekła sama na siebie, ze dałam sie tak latwo podejśc i nie poznałam go po głosie.
-Oficjalnie stwierdzam, ze jesteś kretynem. - odparłam, on tylko dlaej się śmiał. Odwróciłam się i już chciałam odejść kiedy z trudem się opanował i mnie dogonił.
-Szkoda, ze nie słyszałaś własnego głosu. - kolejny wybuch śmiechu, - Dlaczego się nie smiejesz?
-Twoj dowcip jest paraliżujący. - powiedziałam z sarkazmem.
-Zaczekaj gdzie idziesz? - zawolał
-Jak już się wystarczająco naśmiałeś to idę do domu.
-Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeju, w ogole nie masz poczucia humoru.
Jeszcze czego?! O mało nie dostałam zawału przez ten jego głupi żart, ale nie ! Nie mam poczucia humoru. Ten chłopak był smieszny.
-Chodź pojedziemy na przejażdźkę.- nie dawał za wygraną.
-Nie. - odpowiedziałam szybko, ale po chwili tego pozałowałam, bo przypomniało mi sie jak ostatnio przyją moją odmowę. Ostatecznie i dokonał tego czego chciał. Zauważyłam, ze zaczął niebezpiecznie, z tym głupawym uśmiechem przyklejonym do twarzy zbliżać się do mnie.
-Ooo, nie, na pewno nie, dobra, niech już będzie, ale pójdę sama.
-Jak chcesz to potrafisz. - uśmiechnął się.
Dlaczego on w kółko się cieszył !? Wsiadłan nachmurzona do samochodu, ale po chwili rozmowy, trochę zmiękłam, zauważyłam, ze nie jest, aż tak wielkim dupkiem. Jechaliśmy znaną mi drogą, po kilku minutach zorientowałam się, ze jedziemy na wybrzeże. O tej porze roku było tam narpawdę pięknie. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, nieopodal kolorowe liście wirowały na wietrze. Naprawdę mnie to urzekło. Usiedliśmy na skale i nadal rozmawialiśmy. Dopiero teraz zauważylam, jak piekne sa jego oczy. Lazurowe tęczówki wpatrywały sie we mnie, były głebokie i mieniły sie kolorami niczym najpiekniejszy ocean, a w momencie kiedy sie uśmiechał, pojawiały się w nich jakby iskierki. Co dziwne, dobrze mi się z nim rozmawiało. Oczywiście, nie zrezygnował ze swoich ulubionych tekstów w stosunku do mnie, ale jakoś bylam w stanie to znieść. Totalnie straciłam poczucie czasu, musiało być już poxno, ze wzgledu na to, ze zrobiło się ciemno.
-Muszę wracać do domu - powiedziałam, a kiedy już chciałam wstać złapał mnie za rękę i bezczelnie pocałował.
CDN