Początek grudnia zaskoczył nieoczekiwanie chorobą Babci, nadal nie jest dobrze i nie wiadomo kiedy będzie.
Styczeń był dla mnie bardzo ciężki, przygotowanie Dnia Babci i Dziadka w przedszkolu, kiedy własna Babcia nie miała się dobrze. W pracy również wiele spraw przygniotło, z wieloma sprawami zostałam sama i musiałam sobię radzić. Byłam strasznie wykończona psychicznie i fizycznie. Ilość treningów znacznie się zmniejszyła, potem dzięki pomocy znajomej znów uczęstniczyłam w czwartkowych treningach siłowych.
W danej chwili parę dni wolnego i właśnie teraz zaczynam się ładować, odpoczywać i myśleć poważnie o zalezłych badaniach.Teraz trochę jestem zła na siebie, swoje zdrowie jeśli chodzi o badania rzuciłam na inny tor kiedy to musiałam odnaleść się w pracy. Wiem co muszę zmienić, lecz ciągle martwie się kosztami. Pieniądze rzecz dość ważna kiedy bierzesz ślub, budujesz się i codzienne wydatki, badania prywatne, zmniejszają się wydatki na to co chce-bo tak Co miesięczne odkładanie ponownie rozpoczęte, jednak silnie to odczuwam i ciągle widzę iż powinnam na coś pieniędzy mniej wydawać. A przecież niby nie wydaje tyle...
Krokami wielkimi zbliża się Maniacka 10-tka, półmaraton w Gdyni to przecież za miesiąc.I może gdyby nie to całkowicie bym zatopiła się w niezdrowe jedzenie i weekendowe wypady ze znajomymi.
Będą to napewno inne biegi, może nawet nie nastawione na żadną życiówkę, przecież treningi nie są dość intensywne jak dawniej a psychicznie grudzień i styczeń niezle dał mi w tyłek. Jednak co najgorsze mogłabym powiedzieć, koniec biegania i sprzedać pakiet. Jednak tego nie czynie, wracanie nie jest łatwe do poziomu na , którym się było a jednak wiem i czuję iż tego potrzebuję.
Po wielu miesiącach przypomniała mi się trasa biegowa w Trójmieście i lasy, wszelkie zakręty i górki. Mimo, że też było podgórę i to nie biegiem a jednak...dlaczego.
Potrzebuję jak nic. I biegania i zadbania o siebie bardziej. Wczoraj były walentynki, a ja przecież chcę wrócić i znów tam być.