Dziewicza Góra po raz drugi.Był to bieg, bez spiny choć po zdjęciach widzę iż znacznie mnie wykończył.
Dobiegając do mety zaczęłam nieżle kaszleć, walczę z kaszlem już dobre 1,5 tygodnia i co już jest lepiej znacznie się pogarsza. W tym celu ten bieg był rekreacyjny, nie zmęczyć się i nie dawać mocnego wycisku.
Na sam bieg dojechałam i wracałam rowerem i było nieżle pod górę jak to w dziewiczej.Było co dreptać.
Myślałąm, że nie pobiegnę ponownie jednak...nie mogłam inaczej.
Potrzebowałam ponownie zmierzyć się z trasą.
Na pewno będę tam ponownie na 4 biegu z cyklu w styczniu. Za 2 tygodnie odpada niestety, finał paczki i wigilia w TPG i nieżle będę latać.
I cóż, zmierzam się z trasą ponownie po nowym roku. Blisko i idealnie,
Let's Go.