nie wiem już sama o czym mam myśleć.. o czym mam mówić.. o czym mam pisać.. o czym mam śnić.. czasami pojawia sie jakis element, który, do cholery, burzy mi całą komplementarność systematycznie gromadzonych, tworzonych, ofiarowanych odczuć, wspomnień, uczuć.. niweluje w swej całkowitej chorobliwości me poczucie jakiegokolwiek fundamentu.. gruntu..czegoś na czym mogłabym stanąć twardo i pewnie.. a wtedy przypominam sobie, że mam Ciebie i przecież trzymasz mnie mocno za rękę, i przecież dajesz mi pewność.. i wszystko znów układa się w składną jedność.. i podnoszę się, rozluźniam zaciśnietę wczesniej do bólu dłonie i idę dalej..z Tobą.