Gdy obudziłam się rano, w pokoju było jasno. Spojrzałam na telefon "No jasne, jest 8 rano." Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Jo. Wstałam z łóżka, podeszłam do okna i zaciągnęłam się slimem. "To jest kurwa to. Brakowało mi tego." Po chwili zgasiłam go i podeszłam do szafy "Boże w co ja mam się ubrać?" W końcu zdecydowałam się na szary crop top z długim rękawem i czarne rurki. Wychodząc z pokoju poczułam przyjemny zapach, tak jakby ktoś był w kuchni i coś gotował. Zeszłam na dół, nie myliłam się. Zobaczyłam w kuchni Jo, który robił jajecznicę.
- Hej Lind, jak ci się spało? - odwrócił głowę znad patelni
- Em... Dobrze, a co ty w ogóle robisz? - spojrzałam na niego głupia
- Robię nam śniadanie, lubisz jajecznicę prawda? - zapytał osłupiały
Usiadłam przy stole i roześmiałam się.
- Jasne, że lubię.
- Uff, to świetnie, już nakładam - powiedział wyjmując talerze z szafki.
Podał mi talerz z ciepłą, dymiącą jajecznicą i usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego.
- Dziękuję... Braciszku. - uśmiechnęłam się do niego, nie spodziewał się tego.
- Nie ma sprawy siostro.
Jedliśmy śniadanie w ciszy. Z tego "transu ciszy" wybudził nas Buba, który stał głodny pod lodówką i wył. Przerwałam jedzenie i przytuliłam się do niego, co natychmiast odwzajemnił liźnięciem mnie po twarzy. Nasypałam mu karmy do miski i wróciłam do konsumowania jajecznicy.
Po 5 minutach wstałam i zmyłam naczynia, miałam dość tej bezczynności. Odwróciłam się do Jo.
- I co teraz kurwa będzie? - zapytałam.
- Będziemy żyć jako brat i siostra, prawda? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Prawda, ale nie uważasz, że wypadałoby znaleźć matkę? Jebaną kurwa matkę i powiedzieć jej o tym wszystkim? - zapytałam rozgoryczona.
- O tym wszystkim? To znaczy o czym Lind? - spytał zdumiony.
- Że znam prawdę. Że znalazłeś mnie i powiedziałeś o tym wszystkim. Że Cię kocham, ale muszę to przeboleć, bo uczucia na naszej linii pozostaną w stosunku 'kocham Cię, ale jako brata'?
- Nie sądzę, żeby ją to interesowała. Spierdoliła ze swoim przydupasem i tyle. Ma nas w dupie, Lind, zrozum to. - odpowiedział
- Super, ale może jednak spróbujemy? Szczerze... - odwróciłam głowę - to ja jej nawet nie pamiętam. Jak wyglądała i w ogóle.
- Myślisz, że się uda? - spytał mnie.
- Myślę, że tak. - popatrzyłam sie na Jo - Mógłbyś tymi swoimi wspaniałymi technikami, którymi mnie odnalazłeś, odnaleźć też Heidi? - pierwszy raz w rozmowie nie użyłam słowa matka, tylko Heidi...
- Jeśli tak bardzo tego chcesz to oczywiście. Chodźmy do twojego pokoju. - wstał i udał się na górę. Poszłam za nim.
Będąc w moim pokoju, zgarnął laptopa i otworzył jakąś stronę internetową.
- 'Wyluuknij postać ważną w twoim beznadziejnym życiu' Jo, co to do chuja jest? Znalazłeś mnie przez tą stronę?! - patrzyłam na niego osłupiała.
- Mhm, tak się składa, że tak. Nie przejmuj się tytułem - czysta abstrakcja - odpowiedział.
- No ja mam nadzieję, że abstrakcja. Ale jak znajdziesz matkę? Przecież mogła zmienić imię, albo nazwisko?
- Całkiem możliwe, dlatego trzeba próbować wszystkimi możliwymi drogami. Mogłabyś spojrzeć jaki jest jej numer telefonu? - powiedział wręczając mi komórkę. Sam wyszukał w googlach 'Heidi Stonem'
- 904287410. Myślisz, że przez google ją znajdziesz? - odpowiedziałam nie wierząc w jego możliwości
- Zobaczymy. - powiedział wpisując numer telefonu na tą dziwną stronę - o kurwa Lind... - popatrzył się na mnie zdumiony. Wiedziałam co to oznacza.
- Znalazłeś?! - usiadłam szybko koło niego.
- Chyba tak.