962.

Hej !

Miałam się nie pojawiać do czasu po egzaminie, o którym Wam ostatnio pisałam, ale...

Od poniedziałku umieram ;c

Złapało mnie zapalenie oskrzeli ;c

Miałam to choróbsko już kiedyś i nie polecam. Tylko teraz jest dziwnie bez kaszlu, stąd moje zdziwienie jak pani doktor powiedziała, że to zapalenie oskrzeli.

Zaczęło się tak naprawdę nagle i dość specyficznie, bo od bólu gardła i głowy od razu po wstaniu z łóżka. Z biegiem godzin czułam się coraz gorzej, wszystko zaczynało mnie boleć. Po 4 lekcji w poniedziałek leciałam do domu dosłownie, bo myślałam, że zaraz padnę.

Tak naprawdę ledwo dotarłam do domu i nie wiem jak tego dokonałam, bo byłam taka słaba, że szok. Do tego miałam zawroty głowy i dosłownie mi w niej łupało, ledwo szłam, prawie na granicy omdlenia, mimo to nie zemdlałam, bo nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło.

W domu okazało się, że mam wysoką gorączkę (ponad 39 stopni), mój P. chciał mnie już wieźć do szpitala, ale obyło się bez, bo mama coś mi dała i gorączka trochę zeszła.

Resztę dnia tak naprawdę praktycznie przespałam, jedynie P. wpadł na jakąś godzinkę, ale nic ze mnie prawie nie było także wrócił się uczyć na swój egzamin a mi kazał iść spać.

No i od poniedziałku siedzę w domu, czuję się jak gówno za przeproszeniem, sama nie wiem co mam ze sobą zrobić, a zaraz Wam piszę dalej dlaczego.

Jako, że mam niedługo egzamin to chciałam sobie coś tam powtórzyć, ale moje wkur*** sięga już zenitu, bo:

po 1. nie działa mi program, na którym będę owy egzamin zdawać. Albo z moim komputerem coś jest nie tak albo z tym programem, ale prędzej komputer coś pierdzieli, bo jeszcze niedawo program działał bez zarzutu

po 2. mam na głowie coś innego - muszę robić projekt na działalność gospodarczą, który do oddania jest na piątek, tymczasem kilku ważnych rzeczy jeszcze nie mam. Tak naprawdę jest to praca w grupach i robię to rzekomo z jeszcze 3 osobami z mojej klasy, ale niech mnie piorun trzaśnie za to co piszę, jeśli to jest nie fair - tak naprawdę zrobiłam w ramach tego projektu prawie wszystko ja. Wku*** mnie niesamowicie takie podejście, bo każdy chce dobrą ocenę, ale robić nie ma komu. Skoro jesteś w tym dobra - Ty to rób, bo ja nie wiem jak... Tak najlepiej jest się wytłumaczyć, ale nikt tak na serio do tego nie usiądzie i nie pomyśli. Z tym nie ma wcale żadnej wielkiej polityki, no ale jak brak trochę pomyśleć to ludzie uciekają... I tu zaczynają się schody, bo równie dobrze mogę powiedzieć, że wszystko zrobiłam sama, ale co mi to da ? Fochy na resztę życia i jakieś obrabianie dupy zaraz. Skończę to sama, bo przecież nikt się nie poczuwa do tego, ale nigdy więcej !

Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłam pracy w grupach, bo zawsze trafiałam na osoby, którym w ogóle nie zależało na ocenach, a jak były takie co im zależało to w taki sposób żeby zrobić jak najmniej, ale dostać jak najwięcej. 

I co jest najśmieszniejsze, że jedna osoba z tej grupy zakrywa się chorobą, że jest obłożnie chora, nie ma siły leżeć a co dopiero zrobić coś w ramach tego projektu.

Jestem tak samo chora jak ta osoba i też nie mam siły, ale wiem, że to musi być ogarnięte inaczej mogiła i co ? Jakoś nikt się moim zdrowiem i samopoczuciem nie przejmuje, każdy patrzy na swój tyłek... Moje wku***nie sięga zenitu naprawdę.

po 3. mam do nadrobienia jeszcze zaległości z tych dni w szkole, których mnie nie było. Jak jutro zdecyduję się iść do szkoły to mam do ogarnięcia test na dzień dobry i jeszcze 2 zaległe w tym jeden z całego roku z matmy... Po prostu żyć nie umierać.

Jedynym pocieszeniem jest zbliżający się koniec roku szkolnego, ale do tego czasu jeszcze czeka mnie ten cholerny egzamin.

po 4. wydałam w aptece ponad 50 zł na lekarstwa, które są w uj duże i nie mogę ich połknąć, bo mam całe zawalone gardło ;/

po 5. moje włosy chyba chorują razem ze mną, bo od kilku dni tak jak i ja wyglądają jak gówno.

Zabijcie mnie ! -,-