Sobota (tj. 5 kwietnia)
Poszłam sobie do Riciochy, która fajnie reagowała na halter. (mam zdjęcia, ale to wkrótce) Uczyłam ją wamachów nogami. :D Dużo czasu z nią spędziłam.
Gdy wróciłam do domu zaczęło mnie boleć gardło. Tam... tam... TAM.
Niedziela (tj. 6 kwietnia)
Początek anginy (y). Ale nie mogłam odwołać jazdy.
No to jazda w Bytomiu udała się! Luizjana się spisała, ładnie chodziła, a i nawet ja się rozluźniłam
i nauczyłam galopować.
Choć nie wychodzi mi to tak jakbym chciała, to ważne jest, że wiem JAK zagalopować, wiem JAK wyglądać i JAK się poruszać w galopie.
W końcu nie wyglądałam jak worek kartofli XD
Na sam początek były ćwiczenia typu: młynek, dotykanie uszu i zadu konia, łapanie strzemion w kłusie itp.
Wieczorem: PEŁNA ANGINA <3
Trzecia w tym roku i siódma od dwóch lat. AH AH. Uwilebiam cię angino ^^
To nic, że 22 kwietnia miałam mieć zabieg wycinania migdałków... Co z tego, że będzie to przełożone!!! :c