Otwieram szafirową księgę. Jest dość ciężka, okładka wykona jest z solidnego kawałka drewna. Kusi mnie bardzo aby przeglądać ją dalej jednak głosy się zbliżają. Muszę uciekać. Chowie książkę do plecaka i odchodzę bezszelestnie. Las nocą wydaje się być jeszcze bardziej stary,a strugi światła rzucane przez księżyc sprawiają, że jest jeszcze bardziej tajemniczy. Dziwne to miejsce przyznam. Ale co w takim miejscu robi tu ta księga? Odpowiedzi muszę poszukać w miasteczku.
Wracając potykam się o liczne kamienie i gałęzie które znajdują się na ścieżce. Wreszcie widać dom. Biegnę powoli , aby nie przewrócić się. Wtem wpada na mnie jakaś kobieta.
Kto to jest !?
To staruszka. Nigdy wcześniej nie widziałem jej tutaj. Zalega cisza. Patrzymy sobie w oczy. Jej wzrok jest bardzo przenikliwy.
-Zgubiłeś się chłopczyku ? - Rzuca z uśmieszkiem.
Nie bardzo wiem o co jej chodzi. Idę do domu z polowania. Sama wygląda na osobę która się zabłąkała.
-Nie,nie zgubiłem się. Mieszkam w tym tutaj domu - Pokazuję palcem - A teraz przepraszam ,ale muszę szybko wracać.
-Śpiesz się ! One nadchodzą! - Woła starsza pani.
O co chodzi? Kto przychodzi? Czemu mam się śpieszyć?
W tym momencie wiele myśli kłębi mi się w głowie. Chcę się jej spytać o kogo chodzi,jednak kiedy się odwracam nikogo nie ma. Dziwne.
Idę w stronę domu. Wchodząc do mojego pokoju zostawiam łuk i miecz koło szafy. Padam na łóżko ze zmęczenia. To była ciężka noc. Przez chwilę nie mogę zasnąć , rozmyślając o tamtej kobiecie spotkanej w lesie i o tym co mówiła. Wracam do tamtych wydarzeń , jednak nim cokolwiek sobie przypominam zapadam w głęboki sen.
***
Następnego ranka obudziłem się z silnym bólem głowy. Jest nie do zniesienia. Przeszywa całe moje ciało. Czasmi bywa tak,że mimo bólu trzeba dalej iść. Ja też muszę iść. Muszę iść do miasteczka dowiedzieć się czegoś o tej księdze znalezionej w głębi lasu oraz o tej dziwnej kobiecie. Nie patrząc na chłód przedostawający się zza okna, wstaję i zdejmuję wszystkie ubrania aby móc się przebrać. Nie mam czasu na kąpanie się. Biorę płasz,zakładam buty i jestem gotowy do drogi. Niebo jest zachmurzone i jest dość duszno. Najwidoczniej zanosi się na burzę.
Droga do miasteczka jest na szczęście krótka , prowadzi przez mały odcinek lasu i kawałek łąki. Potem wystarczy przejść przez mostek nad rzeczką i jest się na miejscu. Miasto Grastel jest bardzo urodziwe. Mimo,że dość długo tutaj mieszkam znam niewiele osób. Sądząc po kolorowym ubiorze można się domyślić ,że wszyscy ludzie są tutaj bardzo przyjaznie nastawieni do innych osób. Idę prostą drogą. Gdzieniegdzie można zauważyć bryczki z dwoma lub czteroma końmi. Zbliża się czas karawany,więc wszyscy się zjeżdżają do miasta aby móc przehandlować to co mają. Znam osoby które były bardzo bogate,miały wspaniałe domy,pola. Jednak pogoń za większą ilością pieniędzy wszystko psuje. Dziś wszystkie te osoby żebrzą o kawałek chleba. Tak to jest kiedy się obstawia cały swój dobytek podczas hazardów. A wszystko to dzieje się w ciągu kilku dni,kiedy w mieście jest karawana. Słońce pojawiło się na niebie. Mam szczęście ,że się wypogadza. W innym przypadku byłbym cały mokry. Wchodzę do pobliskiej knajpy gdzie pracuje mój stary,dobry przyjaciel. Wchodzę. Wokoło unosi się woń cygara a wszystkie osoby siedzące przy stolikach piją piwo imbirowe lub drinki. Rozglądam się przez dłuższy moment, poczym podchodzę do baru. Nikogo tm nie ma.
-Nathaniel,stary bracie,co Cię tu sprowadza! - Wykrzykuje zza moich pleców jakiś mężczyzna.
Odwracam się,a moje oczy zauważyły mężczyznę w białej koszuli oblanej piwem,włożoną w brązowe,podziurawione spodnie. To Sam. Mój dobry przyjaciel i najlepszy towarzysz przy licznych imprezach. Nie mogę ukryć,że się cieszę na jego widok.
-Witaj Samie! Mam pewną sprawę. Masz chwilę? - Pytam z uśmiechem na twarzy.
Nie musi nic odpowiadać. Jego mina mówi wszystko.Wychodzimy na zaplecze. To chyba jedyne miejsce w całej karczmie gdzie jest tak cicho i przytulnie.
-A więc o czym chciałeś porozmawiać? - Moje myśli przerywa głos przyjaciela.
-A tak,tak... wczoraj byłem na łowach w lesie. -Zaczynam - Po drodze wpadła na mnie jakaś kobieta. Zaczęła mówić coś ,że mam się śpieszyć bo ktoś nadchodzi. Wiesz może o co jej mogło chodzić?
-Cóż,dużo kobiet włóczy się w nocy po lesie,myśląc o zarobku. Chyba wiesz o czym mówie? - Odpowiada głośno się śmiejąc. - A czy możesz mi ją opisać? Bo być może znam którąś z nich?
Czasami mam wrażenie,że Sam jest innym człowiekiem. Co prawda to porządny mężczyzna i można mu powierzyć różne tajemnice ,ale w sprawie kobiet jest nie do zniesienia. Kiedy nadaje się okazja idzie z każdą do łóżka. Ale niestety taki bywa urok człowieka, co poradzić.
-Była to kobieta w podeszłym wieku. Ubrana była w długie płaczsze,chyba z kilka warstw. Były koloru czerwonego i granatowego o ile dobrze pamiętam,ponieważ było to w nocy. Krępej sylwetki. Włosy miała długie,siwe,zaplecione w warkocz. Twarzy i jej rysów zbytnio nie pamiętam,ale widziałem ,że miała białe oczy. Wyglądało to tak jakby miała zaćmę bądz jakąś inną chorobę. Na szyi wisiały jej ptasie skrzydła,przywiązane na rzemieniach. Na rękach wisiały bransoletki z kości i kamyków. - Po kilku minutach w końcu powiedziałem wszystko. Jakoś inaczej się czuję. Tak jakbym się wyspowiadał ze wszystkich grzechów jakie mogłyby mi ciążyć na sercu. - Polowałem w Białej Dolinie,jeżeli Cie to interesuje.
Zalega cisza. Twarz Sama stała się biała jak kości umarłych. Nie jestem pewien,ale chyba spłynęła mu kropla potu po czole.
-To zmienia całą postać rzeczy. Takie kobiety nie chodzą po byle jakich lasach. - Wykrztusza w końcu z siebie.
-W dzieciństwie interesowałeś się różnymi religiami, więc myślałem,że powinienem przyjść z tym do Ciebie. Zapomniałbym jeszcze ... wczoraj w przełęczy znalazłem jakąś grubą książkę. Jest koloru turkusowego,nie zdąrzyłem jej jeszcze poprzeglądać.
-Jutro rano bądz w domu,postaraj się aby w domu nikogo nie było oprócz Ciebie. Musimy poważnie porozmawiać. -kończy naszą rozmowę.
W tym momencie bez zastanowienia się Sam wychodzi. Idę za nim,chcę go jeszcze złapać aby móc się go czegoś zapytać. Chwytam jego ramię w tłumie pijanych mężczyzn.
-Czy mam się bać czegoś?! -Krzyczę do Sama.
Przyjaciel odpowiada tylko skinieniem głowy , na znak,że mam. W tym momencie robi mi się duszno i czuję,że coś jest nie tak ...
To Be Continued ....