trudno o dobrą muzykę. taką, która porusza tą część duszy odpowiadającą za poczucie piękna.
nie wiem czemu wzięło mnie na taką mocną muzykę, bo od jakiegoś czasu mam przezajebisty humor. na kawałek, który chcę pokazać trafiłam przypadkiem. (JAK JA MOGŁAM TEGO WCZEŚNIEJ NIE ZNAĆ?!) słucham sobie bez przerwy, podoba mi się tak bardzo, że wyję. siedzę w ciemności ze łzami w oczach i gęsią skórką gdzie tylko się da. zakochałam się w tej piosence, niewiele tak na mnie działa, już dawno żadnej nie udało się tak mnie poruszyć.
jaki z tego morał? nie można się ograniczać tylko do jednego gatunku. nie można zamykać się na żadną muzykę (no dobra, techno i disco-polo się tu nie liczą), bo każdy rodzaj ma w sobie coś zajebistego. jestem idiotką, bo kiedyś tego nie rozumiałam. weszłam w reggae i nic innego nie wpuszczałam do tego swojego kręgu. a teraz się otworzyłam. już nie tylko reggae - jest jeszcze punk, rock, metal, screamo. dopiero jak poszerzyłam swoje muzyczne horyzonty mogę się na temat muzyki wypowiadać.
cieszę się, że zaczęłam "romans" też z tą cięższą, bo ona też potrafi dać energię, kopnąć w dupę i kazać coś robić. ale potrafi też uspokoić, wyciszyć się i odpocząć od tego co złe.
Nauczyłem się ukrywać cały strach
Nie do wiary że tak bardzo płonę
Nie do wiary że rozumiem każdy znak
26 SIERPNIA 2016
31 MAJA 2013
25 MAJA 2013
9 MAJA 2013
5 MAJA 2013
28 MARCA 2013
2 MARCA 2013
23 LUTEGO 2013
Wszystkie wpisy