Słowa 'byle do weekendu' nigdy nie znaczyły dla mnie tak wiele. Zwykle chodziło o schlanie się do nieprzytomności i pobełkotanie z idiotami których tak na prawdę nie lubię.
Teraz
weekend oznacza przyglądanie się Twoim oczom w środku nocy gdy nie umiem spać.
Przytulanie Cie od tyłu gdy robisz najlepszą na świecie jajecznicę.
Przyglądanie się Twoim mięśnią gdy zdejmujesz koszulkę.
Zastanawianie się co kryje Twój zamyślony wzrok. Gdy ocierasz się o mnie swoją brodą, gdy Twój niski głos rozbrzmiewa we mnie.
.iiii wtedy gdy jesteś moim Kriksosem.
Jestem niezmiernie poruszona Twoimi oczyma.
Teraz siedzę w Twoich skarpetkach ,bo zapomniałam. Na nocnym stoliku został Twój stary telefon, a w aucie jest coraz więcej Twoich rzeczy. To oznacza ,że jest DOBRZE.
Czekam na Twój telefon z pracy, o kolejnym zapewnieniu miłości przed snem.
To takie cudowne odnaleźć Ciebie wśród tej całej tandety, zniewieściałych ciot, panów i władców... Choć zgadzam się z tym ,że człowiek jest jednym wielkim układem wydalniczym, który żyje by czerpać i wyrzucać niepotrzebne. Wydalać żale do słuchawki, wydalać złości, CO GORSZA niektórzy potrzebują drugiej osoby aby móc sobie powydalać. Ona myśli ,że jest taka ważna, a tak naprawde jest dla tej osoby swoistym nocnikiem.
wyjechać na w a k a c j e
robić k o p i e zapasowe
pracować jeszcze p i l n i e j
chodzić na w y k ł a d y
więcej c z y t a ć
zrzucić 3 k i l o.
częściej s ł u c h a ć
o d d z w a n i a ć
ruszyć a k w a r e l e
pojechać na O P E N E R A
usłyszeć o b l i v i o n
kupić p o t a r g a n e jeansy
I DON'T WANNA HEAR ABOUT A BAD BLOOD ANYMORE.
wymienić s t r u n y i pograć na g i t a r z e
o d k o c h ać się z Dana Smith'a (ma te same oczy co ty, Mateusz)
pić herbatę palić złe myśli ćpać żurawinę.