Ostatnie dni upływające pod znakiem nakręcenia, zmęczenia, bezseności, biegania po mrozie o poranku i po instytucjach i wbijania sie w łaskawe ręce pań we wszelakich rejestracjach. Wyrażenie "wpiszemy pania na liste oczekujących" znam już na pamięć, czy ktoś mi może powiedzieć na czym polega fenomen polskiej służby zdrowia. Jednoocześnie nierobstwo i marnacja dnia, bo po co pisac magistra.
Wczoraj deszczo-śnieg zmieniający się w śniego-deszcz, dziś szare niebo i nic więcej.
Jutro Jarmark :) niech spadnie śnieg
Dociera do mnie, że zachowania mają swoja uzasadnioną podstawę (i fachową nazwę też). Już bez nowych postanowień poprostu żyć