Będę szczery - więcej razy nie dam się podzielić
HuczuHucz i nie wpierdalaj nigdy spacji w te litery
to jest moje życie, moje choć wiem, że
ty czujesz się jakbym opowiadał o twoim.
Gdy ostatni raz ją widział to czas pędził tak bez przeszkód
i zostawił mu tęsknotę na krawędzi tego zmierzchu.
Nie mogę ot tak mieć wyjebane
To ryje banie, myśląc ciągle, że żyję dla niej
I może trochę pusto, i znowu jest to rano
I znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają
Krzywy kręgosłup, bo życie nie jest proste
I kopie cię po dupie coraz częściej jeszcze mocniej
Myśląc o szczęściu, które dziś podobno gdzieś tu jest
Podobno, ale nie wyniosłem nic z tej lekcji
Popatrz w dół, to nie świat masz u stóp - to brud
Spytał kogo to obchodzi, mnie odpowiedziała ona,
poczuł wtedy jak się rodzi w nim odpowiedzialna strona.
Jest tak samo, może tylko trochę smutno
I nie mówisz dobranoc, i nie mogę przez to usnąć
Jakie to wszystko jest kruche, sam wiesz
To tylko ty - 36 i 6
Ty pewnie też przeżyłeś to choć raz
A jeśli jeszcze nie, to nie wiem, już zaczynałbym się bać
To dopiero czas, kiedy kłamać przestać chcesz
Za późno, oszustwo niszczy więź już tak bywa
Uważaj, bo ta prawda może być nieprawdziwa
I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz
I nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać
Ktoś przez nich płacze, teraz kłamstwo jest prawdą
Nie pójdziemy do piekła, bo trafiliśmy już tam dawno
Dzisiaj Cię nie ma, wtedy byłaś
I teraz znaczenia nie ma, kurwa, nie ma dziś
Wiem o wielu błędach i żałuje dziś mocno
Że życie to nie Word i nie podkreśla na bieżąco ich
próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' ostatni raz już Tobie
36 i 6 stopni Celsjusza
70 procent wody i dusza
5 litrów krwi, jedno serce ją tłoczy
i jeden ty by to wszystko zjednoczyć
co ci to dało? Nic. A powinno.
Postaw się na jego miejscu poczuj tą pierdoloną bezsilność.
Gdy byliśmy razem, to myślałem, że damy radę
A co myślą o nas ci, dla których zawsze byliśmy przykładem?
Zadanych ran mam już setki w karierze
Mówią nie kłam, ale sam przecież tym szczerym nie wierzę
Zabiorę Cię tam złotko, pójdziemy prosto tak
A twoje oczy to już nie moje okno na świat
Gdyby nie to, zniknąłby mi wreszcie z oczu płacz
A z ust: "Kurwa mać, kurwa mać, i kurwa mać!"