"- Marmolad, czekaj!
- Hau!
- "Czekaj" mówię, nie "szczekaj"! To twoje?
- Nie, panie namiestniku Pumeksie, pierwszy raz widzę na oczy. Czy mam to sprawdzić?
- Obejdzie się, sam się tym zajmę.
Hmmmm... Już drugi dzień leży toto, potargane jak sto pięćdziesiąt, kiedyś może i nawet było grzbietakiem, teraz wygląda jak szmatka przywiązana do kijka. Strach otwierać, bo jeszcze jakieś obleziejstwo ze środka wylezie...
- Kocioł?
- Słucham cię z najwyższą uwagą, mój szanowny bracie.
- Czy ten oto tobołek, leżący - co ja mówię - walający się po Igielniku od paru dni - to twoja sprawka?
- Jaki tobołek? (...)
(...)
- (...) Jak nie twój, to nie było temiautu. Znalazłem, więc należy do mnie, Prawo o Kocich Drogach, paragraf o znajdźkach. Idę pomryśleć. Tylko czasem za mną nie łaź!
W sumie, to aż tak mi na tym tobole nie zależy. Ale nie będzie tak, ze Kotłowaty całymi dniami nie przemieści swojego szlacheckiego ogona dalej niż do jadalni, a ja mu tu będę dostarczał rozrywek. Ni ma! Mógł się ruszyć... A skoro i tak nie mam na tę chwilę nic lepszego do roboty, to zobaczę sobie cóż to się poniewiera pod moim własnym namiestniczym nosem..."
Cały post na:
http://pumnik.blogspot.com/2017/09/grzbietak.html
Pumy zapraszają: