No i się posypało...
Znowu.
Historia uwielbia zataczać koła.
Szkoda tylko, że miałam rację ostatnio. Z tym co pisałam, że teraz jest o wiele gorzej, niż było kiedykolwiek wcześniej.
Jak ja nienawidze mieć racji w takich sytuacjach >,<
Nie wiem, dlaczego ja w ogóle zaakceptowałam to i się z tym pogodziłam. Pojęcia nie mam, serio.
Friendzone tak bardzo xD
No ale w końcu to tylko ja. Przecież zawsze tak mam, przyzwyczaiłam się już, nie?
No cóż...
Aż chciałoby się zaśpiewać
"Say something, I'm giving up on you..."
Tylko po co, skoro to i tak nie ma żadnego sensu?
No, ale jest jeden plus.
W końcu mogę się wypłakać i pozwolić ujść skumulowanym emocjom...
A co do całej reszty, to tak:
Kortowiada przezajebista, nieźle się wybawiłam
W weekend przyjeżdża Monika, będzie znów wesoło!
No i daaawno mnie w domu nie było, trzeba to nadrobić. Dopiero za 2 tygodnie, no ale...
I trochę do roboty na uczelni mam, muszę zaliczyć PP i ekonomikę, jutro podstawy uprawy roli i roślin...
Szczurki wyleczone, a w zasadzie to tylko Vari, bo Hikari była zdrowa.
I chodzi mi po głowie kolejny tatuaż. Taki z koniem, szczurem, okoniem, lisem i krukiem rozbiegającymi się z jednego punktu w różne strony, z jakimiś barwnymi plamami. Coś w tym typie, jeśli chodzi o kolory: <klik>
Tylko nie potrafię sobie sama tego tak narysować, jak chciałabym, żeby to wyglądało
Ale kij z tym, w salonie na pewno to ogarną, jak się w końcu zdecyduję
I jakiś kolczyk też by się przydał... Chociażby w uchu. Industrial na przykład. Taki mi się marzy <klik>
No, to pozdrowionka. Idę dalej się nad sobą użalać