photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 GRUDNIA 2016

Na zdjęciu gość, który pojawił się przed Świętami w biurze.

W marcu pisałam o dużym kroku w swoim życiu, który chciałabym zrobić i chyba w końcu dojrzałam do tej decyzji.

A raczej wkurwiłam się na tyle, żeby wprowadzić plan w życie.

Tyle, co w ostatnim czasie, to chyba nawet za dzieciaka nie płakałam.

Wiecznie niezadowolone spojrzenia za każdym razem, kiedy chcę jechać na konie. Pracuję od sierpnia, umowę dostałam we wrześniu czy październiku, wypłatę dostałam tylko za listopad i to po kilku prośbach, za wszesniejsze miesiące się już nie doczekam, ale kupiłam auto. Dałam 10 tysięcy, rodzice dołożyli 5 + opłaty i drobne naprawy chociaż ich o to nie prosiłam i tym sposobem mam na głowie problem. Wyprowadzając się auta nie zabiorę, bo właścicielem jest firma, na dodatek potrzebuję hajsu, żeby cos wynająć i gdzieś mieszkać no i żeby przeżyć zanim znajdę pracę. Obecnie stać mnie na miesiąc, max 2. To szmat czasu i pewnie znajdę pracę, ale nie chcę ryzykować, niech coś pójdzie nie tak i będzie po zabawie.

Wracając do powodów: dzisiaj się dowiedziałam, że jestem darmozjadem, bo poprosiłam ojca, żeby zrzucił mnie do Proni skoro i tak jedzie w tamtym kierunku (a jechał z wykrywaczem na plażę). Efekt? Zostałam zmieszana z błotem. Okazuje się, że oprócz zainteresowania końmi ie powinnam też rysować tylko pracować a jak firma nie pracuje to sprzątać. Zbeształ mnie i pojechał. Od miesiąca nie widziałam konia na oczy, chciałam na godzinkę skoczyć do Proni, przy okazji przywieźć do nasmarowania sprzęt, który już niedługo wyląduje na przechowanie u Niny. Chciałam wykorzystać jeden dzień, kiedy pogoda była w miarę dobra, bo przez ostatnie dni raczej nie dopisywała. No cóż, niedługo pewnie nie będę mogła wychodzić z domu bez zgody ojca a jak wyjdę to do końca dnia będę musiała złożyć obowiązkowy raport, jak tak dalej pójdzie.

Czuję się dosłownie jak ten motyl na zdjęciu. Poszarpane skrzydła i pragnienie wolności, która jest w zasięgu wzroku ale oddzielona szybą. Czuję się jak ta świąteczna choinka, która stoi u nas w salonie. Niby wszystko pięknie, ładnie, kolorowe światełka, piękne ozdoby, ale nikt nie zauważa opadającego igliwia. Nikt nie przejmuje się tym, że drzewko od samego początku usycha w środku, nikt nie dopuszcza tego do swojej świadomości.

 

To już nie pierwsza noc, kiedy nie mogę zasnąć przez niekontorlowane napady płaczu. Pocieszam się tym, że już niedługo... jak dobrze pójdzie to przed końcem stycznia już mnie tu nie będzie. Tu, w tej złotej klatce, gdzie we własnym pokoju mam telewizor i inne szmery bajery a nie mam za grosz wolności mimo 22 lat na karku. Pora opuścić gniazdo, które nie wiedzieć kiedy zamieniło się w klatkę. A może od zawsze nią było...?

Komentarze

~mekinka Trzymam kciuki za Ciebie! Ja również planuje wyjazd tylko utrudnieniem jest koń takie szczęście w nieszczęściu
29/01/2017 20:33:53

Informacje o pronia94


Inni użytkownicy: protectyourauraelmariachi28921lordmagriffy93gandaharbulkazpasztetemkobekontakarolekrsgagi89plkklaudix2106monikkglam


Inni zdjęcia: Zima 2025r. rafal15891407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone