Monotonna niedziela. Za oknem szarówka. Trzeba to jakoś przetrzymać i dociągnąć jakimś cudem do kwietnia.
Wczoraj zgodnie z tym co napisałam - trening. Dziś chyba też poćwiczę, bo i tak nie mam co ze sobą zrobić. Wyjdzie mi to tylko na dobre, tym bardziej, że na tygodniu były tylko narty i 'wyjazdowe obżarstwo'. Wiele z Was daje mi tu porządnego kopa w pozytywnym znaczeniu. Gdybym tu nie wchodziła to pewnie o wiele trudniej byłoby mi się zmotywować. Tak naprawdę najgorsze za mną, ścisłe diety, ograniczenia. Pozostaje tylko pilnować się z jedzeniem i poświęcać minimum 30-40 min dziennie na trening. Przecież to nie tak wiele, a sukces będzie ogromny. Trzymajcie kciuki żeby nie przyszło mi do głowy się poddawać!
Wieczór z Jareczkiem i naszym serialem. Znoooowu błogie lenistwo i tak w kółko, aż do wiosny...
A tyle planów mamy! :)