Nie do wyobrażenia jest cały ból, jaki czuję.
Oddałbym wszystko, by usłyszeć połowę twojego oddechu
Martwią mnie moje stany emocjonalne. Jestem cholernie popaprana i pełna niepotrzebnych sprzeczności. Mam też świadomość, że pewne momenty w życiu, odbijają na ludziach swoje piętno, a ja posiadam poharataną, niezdrową duszę. Tylko, że nie o przeszłość w tym wszystkim chodzi, bo z nią wszystko już jest dobrze, wszystko się jakoś poukładało. Nawet najtrudniejsze sytuacje w życiu są do zniesienia. Martwi mnie teraźniejszość, martwi mnie dziś. Przestałam chwilowo żyć, stanęłam w miejscu, egzystuje dziesięć metrów pod ziemią. Nie potrafię się zorganizować, wstać o wyznaczonej godzinie i zrobić coś ponad makijaż i wyjście do pracy. I tylko takie momenty, jak ten uświadamiają mi, że to nie ja, że staję się człowiekiem, którym za krótką chwilę zacznę gardzić. Jestem nie w porządku do samej siebie, a to chyba najgorsza ze zbrodni, bo kiedy Ty sam nie jesteś szczęśliwy, nic dookoła takie nie będzie. W którymś momencie życie przestało mi smakować tak intensywnie, jak zawsze. Pewne czynności stały się nad wyraz mechaniczne, jakbym już dłużej nie potrafiła czerpać z nich radości.