Gwoździe gwiazd przytrzymują niebo, co na głowę chce mi spaść.
Koncert- złapię trochę sił, trochę energii na dalszą walkę ze światem. Kolejny raz lekko zawstydzam się, kiedy w autobusie w każdej twarzy doszukuje się jednej. Pośród miliona nieznanych mi osób, miliona niesłyszanych nigdy głosów, brak dźwięku tego jednego, tego za którym serce wyskakuje z przyciasnej klatki żeber. Nie mów mi, że robię coś nie tak, że powinnam przestać, ja na prawdę to wszystko pieprzę. Całą czułość, uwielbienie, bulimiczne serce zwraca na posadzkę, całą moją miłość.
Dobijam się i sprawdzam czy otwarte. Krzyczę znów za dużo słów na marne.