Muszę sobie ustalać bilanse dzień wcześniej, gdy tego nie robię, zazwyczaj kończy się nieciekawie :( Dzisiaj przesadziłam z obiadem i czekoladą (!!!, głupia, głupia, głupia, próbowałam się zapchać suszonymi śliwkami, ale nie wyszło) Ale poćwiczyłam, to już jest sukces, drugi dzień z rzędu ;) Dlatego dzień uznaję za zaliczony.
bilans:
śn: dwa chrupkie z szynką
w szkole: jabłko i jogurt naturalny
obiad: mała biała kiełbaska, dwa chrupkie z szynką, suszone śliwki, pół kubka zupy cebulowej
podweczorek: jogurt naturalny+ 4 suszone śliwki, czekolada, nie wiem ile ;(
kolacji nie będzie z powodu tej czekolady, no trudno
aktywność:
25 minut killera z Chodakowską (jeżeli kiedyś mi się uda zrobić całego, bez przerw i każde ćwiczenie, będę przeszczęśliwa. raczej się na to nie zapowiada ;d)
12 minut hula hop
godzinny spacer z psem
Dzisiaj waga pokazała już 60,7, ale jutro po dzisiejszym boję się na nią wchodzić. Mogłabym w sumie ograniczyć to ważenie się, codziennie to przesada.
Kupiłam dzisiaj buty do biegania, czekam na wiosnę i zaczynam pracować nad moją tragiczną kondycją. Jeszcze dzisiaj chciałabym coś poćwiczyć, ale muszę śmigać z psem i do nauki :(
Powodzenia jutro i mam nadzieję, że dzisiaj poszło Wam lepiej niż mi :)
1 2