Rzadko słodkie, często gorzkie
To życie pędzi na falochron
By rozbić się jak fale morskie
Nieznane są wyroki boskie
Od świtu aż do zmierzchu tor przeszkód
Chcąc pokonać proszkiem i wódą
Przywaliłbym się grudą
Zaprzeczyłbym cudom jakie niesie nam natura
Jej usta, jej szyja, jej skóra
Na godzinę złą jest akurat
Jutro ona będzie tą złą godziną
Która zmusza do szukania kolejnej ucieczki
Kolejna ucieczka i do kolejnej sprzeczki
To koło się zamyka, nie ma dokąd się wymykać
Zostałem tylko ja, modlitwa i muzyka
W czterech ścianach szukać odurzenia
To sam na siebie zamach
Hipokryzja jak każda decyzja
By skosztować ugryźć, delektować się
I dla siebie zachować tak chce każdy mężczyzna
Przyznaj, że to piękna wizja
A tu tylko kusi złudny afrodyzjak
On jutro będzie jak trucizna
Jutro będzie jak trucizna
I pozostanie po nim tylko blizna
Czasem jutro nas zalewa łzami
A miało być gładkie jak aksamit
Niesmak można zabić afrodyzjakami
Inni użytkownicy: johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488
Inni zdjęcia: 1450 akcentovaOj locomotivW oczekiwaniu na lato elmarHihi hanusiek... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24