ROZDZIAŁ 14
Siedziałam w fotelu w salonie, przy włączonej lampce i wpatrywałam się w zegar. Kiedy Mat mówił, że wróci późno, do północy zawsze był w domu, albo dawał znać, co się dzieje. Teraz była już druga, a ja nie miałam od niego żadnej wiadomości. Martwiłam się. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Matheus zatoczył się w przedpokoju. Zerwałam się z miejsca i podbiegłam do niego.
-O mój Boże, to TO znaczy "wrócę później"?? Mogłeś dać mi znać, nie czekałabym! - wyrzuciłam zła. Złapał mnie za rekę.
-No cso ty się denerwujeszzzzzz, przecież nic się nie stało... - wydukał. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Chciałam odejść, ale trzymał mnie mocno.
-Puść mnie, idę spać. - poprosiłam, ale nie zareagował.
-Neymar cię strasznie dziś bronił -Powiedział. Zastygłam przerażona. -Chyba mu się spodobałaś -zaśmiał się, jakby nie mógł sam w to uwierzyć, że mogę się komuś podobać.
-Bredzisz - syknęłam. Znów próbowałam mu się wyrwać, ale pociągnął mnie w stronę kanapy. -Co ty robisz? -zapytałam zmęczonym głosem. Pchnął mnie tak, że musiałam usiąść i sam zajął miejsce koło mnie. Zaczął całować mnie po ciele, czułam od niego odór alkoholu i papierosów. Zaczęłam się szarpać.
-Przestań! - kryknęłam, bo nie chciał się odsunąć. Zatrzymał się i spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem, bo nie spodobało mu się to. Ścisnął mnie mocno za nadgarstek i nachylił się do mojego ucha.
-Dzisiaj poznałem bardzo miłą pannę - zaczął pijackim tonem - i była badzo chętna i przyznam się, że ja też miałem na nią ochotę. Ale po słowach przyjaciela i przemyśleniu tego, uznałem, że jednak nie mogę, bo przecież mam w domu żonę. Dlatego jestem teraz, tutaj, Z TOBĄ. I od tego się mamy. Zrezygnowałem ze wspaniałej zabawy, więc ty mi ją zapewnisz, tak? -zapytał. Przełknęłam głośno ślinę. W moim gardle była wielka gula, z oczu popłynęły łzy. Chciał mnie dzisiaj zdradzić, ale tego nie zrobił. Ja się nie wahałam. Jestem okropną żoną.
-Tak - szepnęłam. Znów poczułam jego język na ciele. Chciałam się położyć, żeby było mu łątwiej, ale pociągnął mnie do góry. Zdjął swoją koszulkę, a ja mu się przyjrzałam. Mój mąż był naprawdębardzo przystojny. Miał kolor skóry jak Ney, był od niego trochę wyższy, z takim samym ładnie umięśnionym ciałem. Jego oczy nie były hipnotyzujące, a ręce szorstkie, ale poza tym byli dość podobni. Usiadł wygodnie i rozpiął rozporek.
-Zrób dziś to -powiedział, oparł głowę wygodnie o zagłówek kanapy i zamknął oczy. Spojrzałam na niego. Wydał mi polecenie. Jak prostytutce. Trwałam w szoku, a on otworzył oczy.
-Na co ty czekasz? -zapytał gniewnie. Szarpnął mnie za rękę, tak, bym znalazła się na podłodze. Klęknęłam przed nim, z moich oczu płynął strumień łez.
Nie mogłam spać. Podniosłam się o 6 i poszłam pobiegać. Minęłam do mThaissy, chciałam wejść, ale było za wcześnie. Moja podświadomość zaprowadziła mnie pod dom Neymara. Furtka była otwarta, weszłam do jego ogrodu. Panowała tam cisza, wszystko było jeszcze pogrążone we śnie. Zobaczył mnie ochroniarz, ale poznał mnie i wpuścił do środka. Zdziwił się, że jestem tak wcześnie, bo Ney o tej porze oczywiście śpi. Powiedziałam, że chcę tylko napić się wody. Weszłam do jego wielkiego domu. Naprawdę miałam zamiar wziąć tylko wodę, ale kanapa w salonie była taka duża i wyglądała na taką wygodną.... Wyczerpana, przysiadłam na chwilę i zapadłam w ciemność.
Poczułąm, że ktoś gładzi moje włosy. Zerwałam się.
-Spokojnie, to tylko ja -Ney uśmiechał się do mnie - Nie wiem, co tu robisz, ale bardzo miło cię tu widzieć.
-Która godzina?
-10 -powiedział. Wystraszyłam się. Wstałam i podeszłam do drzwi.
-Muszę iść. Przepraszam. -wyjaśniłam. Pociągnęłam za klamkę, ale Ney zablokował mi wyjście.
-Przed kim się chowasz? - zapytał.
-Co? - udałam, że nie wiem o czym mówi, ale spojrzał na mnie pobłażliwie.
-Masz oczy spuchnięte od płakania, przyszłaś tu nad ranem, żeby się schować, a ja wczoraj widziałem twojego męża w klubie -powiedział. Zacisnęłam usta.
-Ney nic się nie stało, naprawdę. -próbowałam go przekonać. Pogłaskał mnie po policzku. Jego dotyk sprawiał, że się rozpływałam. Było mi tak ciepło i przyjemnie.
-Miało być bez kłamania - przypomniał swoim aksamitnym głosem.
-No i jest. Po prostu źle spałam, dlatego mam spuchnięte oczy, wyszłam rano pobiegać, a Mat... wiem, że mnie nie zdradził. W przeciwieństwie do mnie. -powiedziałam cicho. Neymar nic nie odpowiedział. Pocałowałam go w policzek.
-Spotkamy się później? -poprosił. Pokręciłam przecząco głową i wyszłam z jego domu. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o wszystkim, ale nie mogłam. Pobiegłam do siebie, z obawą, co tam na mnie czeka.
____
Mat był trochę zły, że wyszłam rano bez słowa. Wieczorem, żeby mu to wynagrodzić, znów rozsunęłam przed nim nogi. Zrobił to za mocno i za brutalnie, ale nie skarżyłam się. Kolejnego dnia wyszedł do pracy bardzo wcześnie. Stałam w kuchni w mojej koszuli nocnej. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu za biodra. Podskoczyłam ze strachu.
-Junior! Ale mnie przestraszyłeś! -krzyknęłam, a on się zaśmiał.
-Przepraszam. -powiedział i zbliżył się do mnie - Czekałem aż Mat wyjdzie. -wyznał. Podniósł mnie i posadził na blacie. Przesunął mnie na sam brzeg, żeby być jak najbliżej. Gładził moje uda i całował mnie po szyi. Zamknęłąm oczy, ale nie mogłam się skupić. Byłam zmęczona tym, co robił ze mną Matheus. Do tego stopnia, że dotyk Neymara sprawiał mi ból.
-Ney - szepnęłam-Proszę, przestań - powiedziałam. Odsunął się i popatrzył na mnie zdziwiony. Rozpłakałam się. -Hej, kochanie, co się dzieje? - przestraszył się. Wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam w niego twarz. Usiadł na kanapie ze mną na kolanach i głaskałam mnie po plecach, próbując uspokoić. W końcu mu się udało. Chciałam wstać, ale trzymał mnie mocno w objęciach.
-Co się stało? -zapytał ciepłym głosem. Nie odpowiedziałam nic. - To przez Mata? -drążył.
Westchnęłam.
-Pokłóciłam się z nim. - powiedziałam.
-Chcesz o tym pogadać? - zaproponowałam, ale odparłam, że nie. Siedzieliśmy w milczeniu, przytuleni, kiedy nagle Ney się odezwał.
-Powinnaś od niego odejść. -odsunęłam się, żeby na niego spojrzeć.
-Oszalałeś?-zapytałam. Wstałąm z jego kolan. On też się podniósł.
-Nat, nie jesteś z nim szczęsliwa. A ja nie moge myśleć o tym, że śpi koło ciebie, że cie dotyka...-złapał mnie za ręce. -To ja chce być dla ciebie. -powiedział. Zabrałam dłonie.
-On jest moją rodziną. Przysięgałam przed Bogiem, że zawsze z nim będę.
-A ja?
-Co ty?
-No kim ja jestem?! -krzyknął. Przygryzłam wargę. Ney podszedł do mnie. -Wiem, kim on dla ciebie jest i że to nie jest proste, ale... Natka ja muszę wiedzieć. Czy mam na co czekać? Czy mogę liczyć na coś więcej? -zapytał i spojrzał z nadzieją w moje oczy.
-Myślę, że powinieneś już pójść - powiedziałam zimnym głosem.
-No co ty, Natka...
-Idź stąd! -poprosiłam dobitnie -I nie kontaktuj się ze mną na razie. -Ney odwrócił się i wyszedł, a ja znów zaczęłąm płakać.
Po jakimś czasie ogarnęłam się i zaczęłam sprzątać dom. Chciałam wynieść śmieci, ale zauważyłam, że na progu leży jakaś koperta. Otworzyłam ją i mało co nie dostałam zawału. Pobiegłam do Thaissy. Przyjaciółka otworzyła mi drzwi.
-Co się stało Natalie? -zapytała widząc moją minę.
-Mam ogromny problem -wyznałam.
Rozdział dla was :D
PISZCIE :*